?Dzisiaj uczniem, jutro Gagarinem”. Pocz?tek roku szkolnego w PRL

aktualizacja: 07:23 wy?lij drukuj
Tak witano szkoł? w PRL (fot. NAC/Rutowska Gra?yna)

Mundurki albo nylonowe fartuszki, tarcze, ksi??ki i zeszyty obło?one w kartki z kalendarza oraz obowi?zkowe lekcje j?zyka bratniego narodu. Wszystko po to, ?aby Polska rosła w sił?”. 1 wrze?nia w PRL.

Piosenki, plakaty z goł?bkami pokoju, przemowienia dyrekcji, wa?ni go?cie z centrali w osobie pierwszych sekretarzy lub inni działacze. Jak ka?da szkolna uroczysto??, tak?e inauguracja roku była dobr? okazj? do odrobiny indoktrynacji. Tak, aby wszyscy dobrze zapami?tali, ?komu zawdzi?czamy to, ?e mo?emy obchodzi? nasz? uroczysto?? w naszej Ludowej Ojczy?nie” oraz by podkre?li? znaczenie edukacji szkolnictwa dla ?budowy nowej, lepszej przyszło?ci”. Potem hymn szkoły, kwiatki dla go?ci i plan lekcji na najbli?szy semestr.

Jednak nie tylko takie sprawy sp?dzały sen z powiek uczniow. Danuta Holecka, prowadz?ca w TVP1 głowne wydanie ?Wiadomo?ci” wspomina stres zwi?zany z decyzj? dotycz?c? wyboru kole?anki, z ktor? usi?dzie w ławce. ? Musiałam si? dobrze zastanowi?, bo to była decyzja na cały rok szkolny. Zamiany nie wchodziły w gr? ? opowiada. Z dziennikark? chciały usi??? a? dwie kole?anki. ? ?adnej nie chciałam urazi? ? wspomina. Wpadła jednak na salomonowy pomysł i w jednym roku usiadła z Teresk? a w kolejnym z Beatk?.
Obowi?zkowe mundurki nylonowe

W socjalistycznej szkole dzieci nie mogły zbytnio si? wyro?nia?. A wi?c wszystkie nosiły fartuszki szkolne. Wykonane z granatowego, sztucznego materiału, z czasem niemal dla ka?dego stawały si? przedmiotem nienawi?ci. Wła?nie elementy garderoby zapadły w pami?? prezenterce Beacie Chmielowskiej-Olech, ktora w latach 80. chodziła do podstawowki. ? Nienawidziłam fartucha z obrzydliwego, ?liskiego materiału i pepegow ? specjalnych butow na gumowej podeszwie, w ktorych wszyscy musieli?my wtedy chodzi? po szkole ? wspomina dziennikarka.

Za to marzyła o ludziku z plasteliny, bohaterze ?Plastusiwego pami?tnika”, ktory mieszkał w piorniku. ? Wyobra?nia ju? we wczesnym dzieci?stwie przychodziła mi w sukurs i chyba nawet miałam Plastusia, był jednak problem z piornikiem, bo te dost?pne w sklepach były bardzo skromne, no i wszystkie bardzo do siebie podobne ? wspomina Chmielowska-Olech. Z pomoc? przyszedł wujek japonista, ktory z racji cz?stych podro?y mogł jej sprezentowa? kolorowy gad?et.

Danuta Holecka, ktora miała wowczas włosy do pasa, miała inne zmartwienie. ? Mama uznała, ?e najlepsz? fryzur? dla mnie b?d? dwa warkocze ? wyja?nia dziennikarka, ktora miała nieco inne zdanie na ten temat. Negocjacje niewiele dały. Dopiero w starszych klasach mogła troch? zaszale?. ? W rozpuszczonych włosach pojawiłam si? na zako?czeniu osmych klas ? wspomina Holecka.

Niestety, w PRL niełatwo było si? wyro?ni?. ? Teoretycznie elementem, ktorym mogłby wyro?nia? si? ucze?, był jego ekwipunek, ale z tym te? nie było najlepiej. Wi?kszo?? przyborow szkolnych wychodziła spod tej samej matrycy. I tak wszyscy mieli podobne plecaki, kredki, zeszyty czy buty ? wspominaj? owcze?ni uczniowie. Chyba, ?e kto? był szcz??ciarzem i miał rodzin? za granic?, ktora wspierała paczkami wypełnionymi podstawowymi artykułami szkolnymi. Najcz??ciej jednak dzieci posiadały identyczne nawet stroje na gimnastyk?.
?Wielki pa?dziernik nam to dał”

Szar? rzeczywisto?? dzieci probowały ubarwi? na ro?ne sposoby. Jednym z nich były kolorowe szlaczki, ktorymi podkre?lało si? tematy czy inne wa?ne informacje zapisane w zeszytach podczas lekcji. ? Kiedy ogl?dam swoje stare zeszyty, wida?, ?e szlaczki rzeczywi?cie były wa?nym elementem estetycznym ? wspomina Beata Chmielowska?Olech, ktora uko?czyła warszawsk? szkoł? podstawow? nr 122, wowczas im. Hanki Sawickiej, komunistycznej działaczki.

W PRL obowi?zkowo uczono j?zyka bratniego narodu. Na rocznic? rewolucji pa?dziernikowej organizowano uroczyste apele. 1 maja obowi?zkowo trzeba było poj?? w pochodzie pierwszomajowym. Przy ka?dej okazji ws?czano w uczniow propagandowe hasła i idee. Dzieci z lat stalinowskich wspominaj? wierszyki ku czci rewolucji pa?dziernikowej: ?Wielki pa?dziernik nam to dał, to rewolucja dała, ?e? w jasnej izbie, Ja?ku, wstał, a izba w sło?cu cała”.
Wyprawka szkolna

W czasach PRL, aby skompletowa? wyprawk? szkoln?, trzeba było wykaza? si? nie lada umiej?tno?ciami. W sklepach brakowało wszystkiego, wi?c wyposa?enia ucznia w niezb?dne rzeczy było trudn? spraw?. Przezorni rodzice mogli zabra? si? do tego jeszcze przed wakacjami, ale dopiero na progu nowego roku szkolnego mo?na było liczy? na specjalne dostawy do sklepow. Ju? samo kupowanie zeszytow wymagało czasu i rozeznania, w ktorym sklepie, ktorego dnia rzuc? zeszyty w lini?, a gdzie w kratk?.

Odr?bny problem był z podr?cznikami. Talony na nowe ksi??ki dostawali tylko najlepsi, a reszta musiała sobie jako? ?załatwi?” komplet. Wi?c odkupowano od kolegow z wy?szych klas. Zdarzało si?, ?e niepotrzebne ju? ksi??ki oddawano do szkoły i potem rozdzielano kolejnym potrzebuj?cym uczniom. Zwykle ksi??ki nosiły ?lady wieloletniego u?ytkowania, zdarzało si?, ?e brakowało kartek lub okładek.
Szkolna Kasa Oszcz?dno?ci

Szkoła w tamtych czasach miała oferowa? co? wi?cej ni? tylko edukacj?. Nad kondycj? uczniow czuwała pani higienistka, do obowi?zkow ktorej nale?ało pilnowanie terminu obowi?zkowych szczepie? czy fluoryzacja. Jak kto? nie miał szczotki, z?by czy?cił palcem owini?tym w lignin?. Mleczaki, i nie tylko, wyrywała szkolna dentystka.

Co jaki? czas wprowadzano akcje mleczn?. Pieni?dze mo?na było oszcz?dza? w SKO - Szkolnej Kasie Oszcz?dno?ci, a dodatkowe punkty zdoby? porz?dkuj?c podworko szkolne w czynie społecznym. Wszyscy uczniowie musieli nosi? tarcze z nazw? szkoły. Pilnowała tego wo?na stoj?ca przy szkolnych drzwiach. W sytuacjach ekstremalnych, kiedy niesubordynacja manifestowana brakiem plakietki powtarzała si?, mo?na było nawet nie zosta? wpuszczonym do szkoły.

Wybrane dla Ciebie