한국   대만   중국   일본 
KA?? PROFESOROW LWOWSKICH W LIPCU 1941 ROKU

  PL     ENG     DE     RUS  

ZYGMUNT ALBERT

KA?? PROFESOROW LWOWSKICH W LIPCU 1941 ROKU

W trzecim roku II wojny ?wiatowej Niemcy hitlerowskie zdecydowały si? uderzy? na Zwi?zek Radziecki. Przygotowały si? do tego bardzo starannie, tak militarnie, jak i politycznie. Przy okazji zniszczenia wrogiego sobie ideologicznie pa?stwa postanowili Niemcy rozprawi? si? nie tylko z ?ydami i radzieckimi przywodcami, lecz rownie? z polsk? inteligencj?, zamieszkał? na wschod od Sanu. Nie chodziło tu o odstawienie wspomnianych warstw narodow do wi?zie? czy obozow koncentracyjnych, lecz o fizyczne ich zniszczenie, o likwidacj?, jak to sami Niemcy powszechnie nazywali.

Posłuchajmy zreszt?, co powiedział generalny gubernator Hans Frank na temat aresztowanych w 1939 r. krakowskich profesorow: ? Nie da si? opisa?, ile?my mieli zawracania głowy z krakowskimi profesorami. Gdyby?my spraw? t? załatwili na miejscu, miałaby ona całkiem inny przebieg. Prosz? wi?c Panow usilnie, by nie kierowali ju? Panowie nikogo wi?cej do obozow koncentracyjnych w Rzeszy, lecz podejmowali likwidacj? na miejscu lub wyznaczali zgodn? z przepisami kar?. Ka?dy inny sposob post?powania stanowi obci??enie dla Rzeszy i dodatkowe utrudnienie dla nas. Posługujemy si? tutaj całkiem innymi metodami i musimy je stosowa? nadal " 1 .

Przemowienie to wygłosił Frank do przedstawicieli SS i policji dnia 30 V 1940 r., ale nie zostało ono podane do wiadomo?ci nawet ogołu Niemcow. Polacy dowiedzieli si? o tej złowieszczej gro?bie dopiero po wojnie, ale odczuwali j? na własnym ciele ju? wcze?niej, po rozpocz?ciu wojny we wrze?niu 1939 r. jako ?e zagłada inteligencji i w ogole warstw przywodczych polskich została zadecydowana ju? przed wojn?. Oskar?yciel brytyjski Sir David Maxwell-Fyfe w dniu 29 sierpnia 1946 r. w czasie 214 dnia rozprawy norymberskiej przytoczył przemowienie Himmlera, wygłoszone w 1941 r. do oficerow dywizji SS-Leibstandarte: ?Bardzo cz?sto członkowie Waffen SS rozmy?laj? na temat deportacji, jakie tu maj? miejsce. I mnie przyszło to na my?l, gdy patrzyłem na tak trudn? prac? policji bezpiecze?stwa wykonywan? tam przy pomocy naszych ludzi. Zupełnie tak samo było w Polsce podczas 40-stopniowego mrozu, gdy musieli?my p?dzi? tysi?ce, dziesi?tki tysi?cy, setki tysi?cy ludzi, gdy musieli?my mie? w sobie do?? bezwzgl?dno?ci, by ? co powinni?cie usłysze?, lecz natychmiast zapomnie? ? rozstrzela? tysi?ce czołowych osobisto?ci spo?rod Polakow".

Dla tych celow zostały przez Heinricha Himmlera, ministra Rzeszy, naczelnego dowodc? hitlerowskiej policji i rownocze?nie dowodc? osławionej organizacji SS-Ochronnych Sztafet (Schutz-Staffeln), utworzone specjalne oddziały Einsatzkommanda. Jednostki te pod dowodztwem wysokich oficerow SS i policji miały pod??a? tu? za armi?, wkracza? z gotowymi listami proskrypcyjnymi do zdobytych miast, natychmiast aresztowa? prominentne osoby i rozstrzeliwa? je. Hitler i Himmler przestrzegali, ?e działalno?? tych specjalnych oddziałow nie podlega kontroli ani prokuratur, ani s?dow, a jakakolwiek proba mieszania si? tych instancji w działalno?? oddziałow b?dzie t?piona.

Lwow został zaj?ty przez armi? niemieck? 30 czerwca 1941 r., gor?co witan? przez cz??? Ukrai?cow. Natychmiast pojawiły si? na ulicach Lwowa liczne grupy młodzie?y ukrai?skiej z ?ołto-niebieskimi opaskami na ramieniu lub kokardami o tych barwach w klapie marynarek. Ci młodzi ludzie wywlekali z domow ?ydow, ka??c im sprz?ta? gołymi r?kami szkło z rozbitych okien, g?sto za?cielaj?ce ulice. Nast?pnego dnia weszło do miast kilka Einsatzkommando , w?rod nich jedno pod dowodztwem SS-Brigadenfuhrera dra Eberharda Schoengartha . Ten człowiek w randze generała był ju? dobrze znany Polakom w Generalnej Guberni. Wła?nie jego oddział na polecenie Himmlera aresztował profesorow krakowskich 6 XI 1939 r. i odesłał do obozow koncentracyjnych. Wielu z nich zmarło w obozie lub wkrotce po zwolnieniu. Grupa Schoengartha rozpocz?ła sw? działalno?? we Lwowie ju? nast?pnego dnia po wkroczeniu, aresztuj?c przede wszystkim ?ydow. Dnia 2 lipca przed południem uwi?ziła b. premiera rz?du Rzeczypospolitej, 59-letniego prof. Politechniki, Kazimierza Bartla . ?on? i cork? profesora natychmiast wyrzucono z mieszkania, pozwalaj?c zabra? jedynie osobiste rzeczy. Profesora umieszczono w budynku dawnej dyrekcji elektrowni przy ul. Pełczy?skiej, gdzie była wowczas siedziba dowodztwa grup Schoengartha.

Nikt z Polakow nie zdawał sobie sprawy, ?e aresztowanie prof. Bartla było tylko wst?pem do tragedii, jaka rozegrała si? w nast?pnym dniu. Noc? z 3 na 4 lipca 1941 r. mi?dzy godzin? 22 a 2 kilka oddziałow zło?onych z członkow SS, policji i polowej ?andarmerii pod dowodztwem oficerow SS rozjechało si? po mie?cie i przeprowadziło aresztowania profesorow wy?szych uczelni we Lwowie. Poza profesorami zabierano wszystkich obecnych w mieszkaniu m??czyzn powy?ej 18 roku ?ycia. Na ogoł panował po?piech, kazano si? szybko ubiera? (cz??? profesorow ju? spała), przeprowadzano zwykle powierzchown? rewizj?, rabuj?c przy tej okazji złoto, dewizy, inne przedmioty warto?ciowe i w jednym przypadku maszyn? do pisania. Dowodcy poszczegolnych grup przeprowadzaj?cych aresztowania dobrze wiedzieli, jaki los czeka zatrzymanych przez nich profesorow i ich synow. Syn prof. Cieszy?skiego , mimo, ?e miał 20 lat, nie został zabrany z ojcem. Widocznie drgn?ło co? w sercu oficera i zlitował si? nad matk?. Był to jedyny wypadek niezabrania m??czyzny powy?ej 18 lat. Komisarz policji Kurt, aresztuj?cy prof. Sołowija, wypytywał jego cork? p. Mi?sowiczow?, czy ma jeszcze inne dzieci poza obecnym w mieszkaniu 19-letnim synem Adamem. Nie orientuj?c si?, o co chodzi oficerowi, powiedziała, ?e ma jeszcze cork?. Na nast?pne pytanie, czy mo?e z ni? si? widywa? odpowiedziała twierdz?co. To było zapewne ostateczn? przyczyn?, ?e syn jej został zabrany z 82-letnim dziadkiem. Te dwa wypadki ?wiadcz? o tym, ?e oficerowie aresztuj?cy zabieraj?c ojcow mogli pozostawi? bodaj synow przy ?yciu, ale jedyny wyj?tek potwierdził tylko reguł? okrucie?stwa hitlerowskiego.

Kierownika Zakładu Anatomii Patologicznej, 63-letniego prof. Witolda Nowickiego , aresztowano z 29-letnim synem Jerzym , doktorem medycyny, starszym asystentem Zakładu Higieny. Jerzy dostał si? we wrze?niu 1939 r. do niewoli radzieckiej i dzi?ki usilnym staraniom ojca został z niej wiosn? 1941 r. zwolniony, ale po poł roku został zamordowany wraz z ojcem przez hitlerowcow. Pediatr?, 67-letniego prof. Stanisława Progulskiego , zabrano z synem, 29-letnim in?ynierem Andrzejem . Szcz??liwie drugiego dorosłego syna nie było wowczas w domu, dzi?ki czemu ocalał od masakry.

Wraz z 70-letnim prof. medycyny s?dowej Włodzimierzem Sieradzkim aresztowano jego sublokatora Wolischa , a z 44-letnim prof. chirurgii Władysławem Dobrzanieckim jego rowie?nika, przyjaciela, dra praw Tadeusza Tapkowskiego i m??a gospodyni domu Eugeniusza Kosteckiego . Gestapowcy zapytali Kosteckiego, czy nale?y do słu?by, a gdy zaprzeczył, zabrali go.

Napad na dom internisty prof. Jana Greka doprowadził rownie? do uwi?zienia znanego wybitnego krytyka i tłumacza arcydzieł literatury francuskiej, Tadeusza Boya-?ele?skiego , ktory uciekł we wrze?niu 1939 r. przed Niemcami z Warszawy i schronił si? u swego szwagra, jako ?e obaj po?enili si? z siostrami Mari? i Zofi? Pare?skimi , uwiecznionymi przez Wyspia?skiego w Weselu. Grek i Boy-?ele?ski mieli w chwili ?mierci po 66 lat.

W domu 60-letniego chirurga, prof. Tadeusza Ostrowskiego zastał oddział Einsatzkommanda wi?ksz? liczb? osob. Schronił si? tu jego przyjaciel, ucze? Rydygiera, 69-letni chirurg Stanisław Ruff z ?on? Ann? i 30-letnim synem in?ynierem Adamem , piel?gniarka i społecznica Maria Reymanowa , nauczycielka j?zyka angielskiego Katarzyna Demko i 29-letni ksi?dz, dr teologii Władysław Komornicki , ktorego brat był o?eniony z jedn? z corek pani Ostrowskiej z pierwszego mał?e?stwa. Wszystkich m??czyzn uprowadzono.

W domach Grekow i Ostrowskich nie sko?czyło si? na zabraniu m??czyzn. Po 2 godzinach wrocili zwiastuni ?mierci ponownie i w?rod jeszcze wi?kszego po?piechu zabrali wszystkie kobiety, w tym i słu?b?. Nie ulega w?tpliwo?ci, ?e celem wymordowania wła?cicieli i wspołmieszka?cow tych dwoch domow był zwykły rabunek. Oba mieszkania były bardzo zamo?ne, pełne antykow, cennych dywanow, obrazow. Hitlerowcy mogli słusznie domy?la? si?, ?e znajd? tu rownie? du?ej warto?ci klejnoty i złoto. Uwa?aj?c mieszanie Ostrowskich za bezpieczne, oddały arystokratyczne rodziny Badenich i Jabłonowskich na przechowanie swe najcenniejsze rzeczy, nic wi?c dziwnego, ?e hitlerowcy postanowili wszystko to zagrabi?. Mogł w tym mie? swoj udział Holender Pieter Nikolaas Menten , ktory kupiwszy po I wojnie ?wiatowej maj?tek w Polsce znał dobrze stosunki lwowskie i bywaj?c w domach zamo?nych, w tym i profesorskich, dobrze wiedział, ktore domy były szczegolnie zamo?ne. Faktem jest, ?e człowiek ten, wowczas w mundurze formacji SS, uzyskał z gestapo ?wiadectwo zgonu pa?stwa Ostrowskich, dzi?ki czemu mogł kupi? za bezcen ich mieszkanie, a by? mo?e i mieszkanie Grekow. Czy był on ju? we Lwowie w czasie aresztowania profesorow, czy mo?e był nawet jednym z aresztuj?cych, tego s?d holenderski nie dowiodł. Udowodniono mu natomiast w s?dzie amsterdamskim wymordowanie na czele gestapowcow du?ej grupy Polakow i ?ydow ? swych s?siadow w jego maj?tku Uryczu i w Podhorodcach. Była to z jego strony zemsta osobista poł?czona z masakr? dokonan? na ?ydach. ?wiadczy to, ?e ten człowiek nie zawahałby si? przed wymordowaniem profesorow, by zagarn?? ich maj?tek.

Tej pami?tnej nocy aresztowano doc. ginekologii, 49-letniego Stanisława M?czewskiego i 40-letniego docenta okulistyki J erzego Grz?dzielskiego . Ten ostatni został zabrany w miejsce nie ?yj?cego ju? swego szefa, prof. Adama Bednarskiego . Gdy hitlerowcy wtargn?li do mieszkania wdowy i ta o?wiadczyła, ?e m?? nie ?yje, zapytano j? kto jest nast?pc?. Zgodnie z prawd? i niczego nie przeczuwaj?c podała Bednarska nazwisko Grz?dzielskiego. Gestapowcy pojechali natychmiast do jego mieszkania i uwi?zili go.

Prof. Roman Rencki , 74-letni internista, wyszedł przed 3 dniami z wi?zienia i teraz wpadł w szpony gestapo; 51-letni chirurg prof. Henryk Hilarowicz został rownie? doł?czony do grupy aresztowanych. Był on trzecim wybitnym chirurgiem uwi?zionym tej nocy.

Obok Wydziału Lekarskiego, ktory stracił jednej nocy 12 profesorow i docentow, Politechnika utraciła ich wraz z prof. Bartlem o?miu. Kierownik Katedry Matematyki 57-letni Włodzimierz Sto?ek został aresztowany z 2 synami: 29-letnim in?ynierem Eustachym i 24-letnim absolwentem politechniki Emanuelem . Kierownika Katedry Miernictwa 61-letniego prof. Kaspra Weigla zabrano wraz z 33-letnim synem, mgrem praw Jozefem . Aresztowany 52-letni kierownik Katedry Mechaniki Teoretycznej prof. Kazimierz Vetulan i mieszkał samotnie i tylko s?siadka Lidia Szargułowa widziała przez szyb? w drzwiach, jak pogwizduj?cego sprowadzali gestapowcy po schodach do auta.

Taki sam los spotkał 55-letniego kierownika Katedry Pomiarow Maszynowych prof. Romana Witkiewicza . Wraz z nim zabrano jego sublokatora, wo?nego Politechniki, Jozefa Wojtyn? . Tej?e nocy inna ekipa aresztowała brata ?ony prof. Witkiewicza, a to 43-letniego kierownika Katedry Chorob Zaka?nych Zwierz?t Małych Akademii Medycyny Weterynaryjnej, prof. Edwarda Hamerskiego .

W?rod pozostałych uwi?zionych członkow Politechniki znalazł si? 60-letni kierownik Katedry Technologii Nafty i Gazow Ziemnych prof. Stanisław Pilat . Tego wybitnego znawc? wymienionej dyscypliny w kilka dni po jego ?mierci poszukiwały władze niemieckie, pragn?c wykorzysta? jego du?? wiedz?. Za po?no. Ofiar? gestapo padł rownie? 53-letni kierownik Katedry Pomiarow Elektrycznych i kierownik Laboratorium Elektrotechnicznego, prof. Włodzimierz Krukowski . Ostatnim w?rod 8 aresztowanych profesorow Politechniki był 60-letni kierownik Katedry Matematyki, Antoni Łomnicki .

Poza 12 profesorami Wydziału Lekarskiego Uniwersytet stracił tej pami?tnej nocy jeszcze 2 profesorow. Jednym z nich był ju? wspomniany kierownik Katedry Romanistyki Tadeusz Boy-?ele?ski , drugim 56-letni kierownik Katedry Prawa Cywilnego prof. Roman Longchamps de Berier . Wraz z ojcem Romanem zabrano a? 3 synow: 25-letniego Bronisława , absolwenta Politechniki, 23-letniego Zygmunta , rownie? absolwenta Politechniki, i 18-letniego Kazimierza , absolwenta liceum. Jedynie czwartego, 16-letniego syna, pozostawiono nieszcz?snej matce.

Zachowanie si? gestapowcow w czasie aresztowania było zro?nicowane: rzadziej od wzgl?dnie łagodnego, cz??ciej do brutalnego. Dr Hilarowiczowa opowiadała mi, ?e gdy m?? ubierał si?, a ona była silnie podenerwowana, oficerowie gestapo trzymaj?c na r?kach i głaszcz?c jej dwa koty pokpiwali, pytaj?c dlaczego ona si? tak denerwuje, czy?by nie wierzyła w niewinno?? swego m??a? A przecie? dobrze wiedzieli, ?e zabieraj? całkowicie niewinnego m??a na ?mier?.

Olga Nowicka chciała wr?czy? m??owi mydło i r?cznik, na co usłyszała brutaln? prawd?: ?On tego nie potrzebuje". Gdy w kilka tygodni po?niej pocieszałem j?, ?e m?? i syn przebywaj? gdzie? w obozie, stale słyszałem jej rozpaczliwe pytanie, dlaczego gestapowiec powiedział, ?e ?on tego nie potrzebuje?" Niestety, on dobrze wiedział co mowi.

Wtargn?wszy do domu prof. Longchamps de Berier zachowywali si? brutalnie, wytr?cili profesorowi papiero?nic? z r?ki, nie pozwolili wzi?? płaszczy, krzyczeli, ?e nie b?d? im potrzebne, nie pozwolili ?onie i matce po?egna? ani odprowadzi? do bramy swych najbli?szych.

Prof. Cieszy?skiemu nie pozwolono wzi?? lekarstwa nasercowego, ktore od dłu?szego czasu za?ywał. W mieszkaniu Ostrowskich, Cieszy?skich, Grekow, Hilarowiczow rabowali przede wszystkim złoto, bi?uteri? i obce pieni?dze, wypychaj?c nimi swe kieszenie. Jak pisała gospodyni prof. Dobrzanieckiego, Jozefa Kostecka , hitlerowcy opro?nili kas? z bi?uterii i dolarow, zabrali 3 pary irchowych r?kawiczek i inne rzeczy, ktore zapakowali do walizki. W domu były antyki, dywany perskie, obrazy znanych malarzy polskich; wszystko to zostało zrabowane i wywiezione trzeciego dnia po morderstwie.

Wszystkich aresztowanych zwo?ono do b. Zakładu im. Abrahamowiczow , znajduj?cego si? przy ul. Abrahamowiczow (obecnie ul. Boya). Zachowanie si? gestapowcow wobec uwi?zionych w tym budynku było niesłychanie brutalne: in?. Adama Ruffa zastrzelono, gdy dostał ataku epileptycznego, pani? Ostrowsk? zmuszono do zmywania krwi z podłogi, a gdy w czasie mycia wypadł jej zza bluzki woreczek z kosztowno?ciami gestapowiec nie tylko, ?e go odebrał, ale kopn?ł j? z całej siły.

Oto, co mowił prof. Groer , jedyny z aresztowanych profesorow, ktory ocalał: 

?Zawieziono nas do bursy Abrahamowiczow. Samochod wjechał na podworze: brutalnie popychaj?c wtłoczono nas do budynku i ustawiono w korytarzu twarz? do ?ciany. Było tam ju? wielu profesorow. Głowy kazali nam opu?ci? w doł. Je?eli kto? si? poruszył, uderzali go kolb? albo pi??ci? w głow?. Raz, gdy wprowadzono now? grup? aresztowanych, sprobowałem odwroci? głow?, ale otrzymawszy natychmiast uderzenie kolb?, wi?cej tego nie probowałem. Była mo?e 12-30 w nocy, a stałem tak nieruchomo mniej wi?cej do godziny 2. Tymczasem przywo?ono coraz to nowych profesorow i ustawiano obok. Mniej wi?cej co 10 minut z piwnicy budynku dobiegał krzyk i odgłosy wystrzałow, a jeden z pilnuj?cych nas Niemcow wypowiadał po ka?dym wystrzale: ≫Einer weniger≪ 2 , co raczej uwa?ałem za prob? zastraszenia nas.
Co kilka minut wywoływano nazwisko ktorego? z profesorow i wzywano pojedynczo do pokoju na lewo. Pami?tam dobrze, ?e wywołano profesora Ostrowskiego, a po nim wezwano mnie jako dziesi?tego, mo?e dwunastego z rz?du. Znalazłem si? w pokoju, gdzie było 2 oficerow; jeden młodszy, ten, ktory mnie aresztował, i drugi wy?szy stopniem, olbrzymiego wzrostu i postawy. Ten drugi od razu wrzasn?ł na mnie: ≫Ty psie, jeste? Niemcem, a zdradziłe? ojczyzn?! Słu?yłe? bolszewikom! Dlaczego, gdy to było mo?liwe, nie wyjechałe? ze wszystkimi Niemcami na Zachod?≪ Zacz?łem wyja?nia?, naprzod zwykłym tonem, potem ? w miar?, jak tamten coraz bardziej krzyczał ? podniesionym głosem, ?e jestem wprawdzie niemieckiego pochodzenia, ale jestem Polakiem. Po wtore nawet gdybym chciał wowczas przenie?? si? na Zachod, władze radzieckie nigdy by mi na to nie pozwoliły ze wzgl?du na wysokie stanowisko społeczne, ktore zajmowałem i na ktorym byłem potrzebny. Pytano mnie dalej, co znacz? bilety wizytowe konsulow angielskich w moim posiadaniu. Odpowiedziałem, ?e jestem ?onaty z Angielk? i ?e konsulowie angielscy składali nam zawsze wizyty. Pod koniec zacz?ł mowi? spokojniej i rzekł: ≫Musz? z szefem porozmawia?, zobaczymy, co si? da dla ciebie jeszcze zrobi?≪, po czym wybiegł z pokoju.
Oficer, ktory mnie aresztował, powiedział szybko: ≫To zale?y tylko od niego, on nie ma tu nad sob? szefa. Powiedz mu, ?e zrobiłe? wa?ne odkrycie w medycynie, ktore przyda si? dla Wehrmachtu. Mo?e to ci pomo?e≪. W tej chwili tamten powrocił, ale nie miałem czasu odezwa? si?, bo natychmiast mnie wyrzucił za drzwi. Skierowano mnie na przeciwn?, tj. na lew? stron? korytarza, pozwolono usi??? na krze?le i zapali? papierosa. Dano mi nawet szklank? wody. Obok mnie stali w postawie swobodnej profesorowie: Sołowij i Rencki. Po chwili ktory? z gestapowcow zapytał ich, ile lat maj?, na co oni odpowiedzieli zdaje si?, ?e 73 i 76 3 . Byłem pewny, ?e ich ze wzgl?du na wiek zaraz puszcz? wolno. Zorientowałem si?, ?e sprawa moja stoi mo?e ju? lepiej. Po chwili ow szef kazał mi wyj?? na podworze i spacerowa? dodaj?c: ≫Zachowuj si? tak, jakby? nie był aresztowanym Zacz?łem kr??y? po podworzu, pal?c papierosa za papierosem. R?ce wsadziłem do kieszeni. Znowu min?ła dłu?sza chwila. Wtem od zewn?trz, od ulicy, weszło na podworze dwoch gestapowcow. Nale?y zaznaczy?, ?e podworze z budynkiem było strze?one przez warty. Nowo przybyli spostrzegli mnie, rzucili si? ku mnie, uderzyli w twarz, wrzeszcz?c z w?ciekło?ci?, po co kr?c? si? po podworzu i do tego z r?kami w kieszeniach. Wyja?niłem, ?e mam polecenie zachowywania si? jak niearesztowany. Burkn?li co?, z miejsca przestali si? mn? interesowa? i weszli do budynku.
Była mo?e 4 rano, kiedy z budynku wyprowadzono grup? około 15-20 profesorow. Na czele pochodu czterech niosło krwawi?cego trupa młodego Ruffa. Nie?li go profesorowie: Nowicki, Pilat, Ostrowski i zdaje si? Sto?ek. Zaraz za nimi pod??ał Witkiewicz. Gdy ten pochod wyszedł przez bram? na ul. Abrahamowiczow i znikn?ł mi z oczu, gestapowcy zmusili pani? Ostrowsk?, a mo?e Grekow? i Ruffow? by myły krew ze schodow.
Min?ło około 20 minut, kiedy usłyszałem strzały dochodz?ce gdzie? od Wzgorz Wuleckich. Po krotkim czasie przez te same tylne drzwi budynku wyszła na podworze nowa grupa zło?ona z 20-30 osob i stan?ła w 2-3 rz?dach twarz? do ?ciany. W?rod nich rozpoznałem jedynie doc. M?czewskiego. Zaraz potem wyprowadzono z budynku słu?b? Dobrzanieckiego 4 , Ostrowskich (kuchark? i młodsz?), Grekow (kuchark? i młodsz?) oraz nauczycielk? angielskiego mieszkaj?c? u Ostrowskich, Znany mi z przesłuchania szef gestapowcow zapytał, czy wszyscy oni s? słu?b?, czemu nauczycielka zaprzeczyła, mowi?c kim jest. Wowczas poirytowany kazał jej natychmiast przej?? do grupy stoj?cej twarz? do ?ciany, a nast?pnie powiedział gło?no swemu koledze, ?e ci (wskazał na grup? stoj?c? pod ?cian?) id? do wi?zienia, a ci (wskazał na słu?b? i na mnie) s? wolni. Jak zauwa?yłem, słu?ba rozmawiała z gestapowcami i agentem w cywilu 5 . Gestapowcy tłumaczyli słu?bie, ?e mog? poj?? do domu, zabra? swe rzeczy i odej?? dok?d chc?. Niech sobie poszukaj? pracy, teraz im b?dzie dobrze, ?e ju? nie b?dzie wi?cej ani Polski, ani Sowietow, ?e b?d? ju? zawsze tylko Niemcy. Gdy miałem odchodzi? do domu, podszedłem do gestapowca, zapytuj?c, dok?d mam si? uda? po odbior aparatu fotograficznego. Ten wskazał mi pokoj, w ktorym siedział jaki? gestapowiec i porz?dkował zebrane rzeczy. Boj?c si?, ?e mog? sobie przypomnie? o 20-dolarowce oddałem j? temu gestapowcowi, a on mi zwrocił moje rzeczy. Gdy wyszedłem z pokoju wybiegł za mn? mowi?c: ≫Słuchaj, podaj nam swoj dokładny adres, bo jak przyjdzie inny oddział, gotowi ci? znow zabra?, a my tu zapiszemy, by ci? wi?cej nie czepiali ≪ 6 . Zapisał adres w notesie, po czym opu?ciłem budynek, wyszedłem na ulic? i udałem si? do domu. Tego samego ranka, ale w po?niejszej porze, id?c z domu do kliniki spotkałem koło mieszkania profesora Ostrowskiego jednego z podoficerow gestapo, ktory mnie aresztował. Podoficer ten rzekł do mnie z u?miechem: ≫Panu si? bardzo poszcz??ciło≪. W kilka dni po?niej przyszło do mojego mieszkania dwoch podoficerow, ktorzy mnie uprzednio aresztowali, z zapytaniem, czy mog? im sprzeda? aparat fotograficzny i dywany. W czasie tych odwiedzin poznałem ich nazwiska: jeden nazywał si? Hacke, drugi Keller, a mo?e Kohler. W ci?gu 2-3 miesi?cy mimo wyrzucenia mnie z mego mieszkania przez Niemcow, niejednokrotnie przychodzili do mnie, wyłudzaj?c ro?ne cenniejsze przedmioty, jak np. aparaty fotograficzne, ktorych miałem cał? kolekcj?. Razu pewnego odwa?yłem si? zapyta? Kellera, co si? stało z pozostałymi profesorami. Machn?ł tylko r?k? i powiedział: ≫Ich wszystkich rozstrzelali wowczas w nocy...≪".

Nie mo?na wykluczy?, ?e swe zwolnienie zawdzi?czał profesor Groer przedwojennej znajomo?ci z Holendrem Pieterem v. Mentenem, ktory w lipcu 1941 r. pojawił si? na bruku lwowskim w mundurze hitlerowskiej formacji SS i nale?ał wła?nie do grupy gen. SS Schoengartha. Menten, jak ju? wspomniano, kupił przed wojn? maj?tek ziemski w Polsce i ch?tnie zawierał znajomo?ci z członkami polskiej elity. Człowiek ten poznał domy profesorskie i obecnie mogł wskaza?, ktore rodziny warto wymordowa?, aby zawładn?? ich dobrami.

Na to, ?e Menten mogł ocali? Groera od ?mierci wskazuje fakt, ?e gdy tu? po wojnie toczyła si? rozprawa w s?dzie holenderskim w Amsterdamie przeciw niemu za wysługiwanie si? hitlerowcom, Groer, jak mi powiedział w 1980 r. prokurator holenderski Peters, wystawił ?wiadectwo dla s?du, ?e Menten dobrze zachowywał si? wobec ludno?ci polskiej i ?ydow. Dopiero w 1980 r. dowiedzieli?my si?, ?e Menten wraz z innymi gestapowcami wymordował w 1941 r. Polakow i ?ydow w swym maj?tku i okolicy, tj. w Uryczu i Podhorodcach.

Pogłoska, ?e prof. Groer ocalał, gdy? o?wiadczył gestapowcom w Zakładzie Abrahamowiczow , ?e czuje si? Niemcem, jest wi?cej ni? nieprawdziwa. Przede wszystkim wkrotce po zwolnieniu go w dniu 4 VII został usuni?ty przez Niemcow z mieszkania, co, jak dobrze wiemy, nigdy nie czynili oni w stosunku do swych rodakow. Gdy został otwarty w 1942 r. przez Niemcow lwowski Wydział Lekarski, pragn?ła pracowa? w Klinice Groera dr Hildegarde Charlotte Becker z Hamburga. Czytałem odpowied? udzielon? jej przez dyrektora Wydziału, Niemca, doc. Karla Schulzego. Wyja?nił on, ?e jako Niemka nie mo?e podlega? nie-Niemcowi Groerowi, ale otrzyma etat w Zakładzie Patologii, kierowanym przez Niemk? Schuster i wowczas b?dzie mogła pracowa? u prof. Groera. Wreszcie, gdy 11 XI 1942 r. gestapo, obawiaj?c si? wybuchu powstania aresztowało blisko 80 Polakow jako zakładnikow, w tym 10 docentow i profesorow Wydziału Lekarskiego, znalazł si? w?rod nich i prof. Groer. Wszystko to ?wiadczy, jak bezpodstawne było pos?dzenie go o odst?pstwo od narodowo?ci polskiej.

Wielu profesorow Politechniki mieszkało przy ul. Nabielaka, biegn?cej naprzeciw Wzgorz Wuleckich, na opodal ktorych mie?cił si? Zakład Wychowawczy im. Abrahamowiczow. Aresztowanie profesorow mieszkaj?cych przy tej ulicy postawiło na nogi nie tylko ich rodziny, ale rownie? i s?siadow. Wielu z nich zagl?daj?c przez okna oczekiwało z niecierpliwo?ci? ?witu. Posłuchajmy ich relacji.

In?ynier Tadeusz Gumowski mieszkał wraz z rodzin? przy ul. Nabielaka 53. W nocy z 3 na 4 lipca 1941 r. obudziła ich kontrola ksi??ki meldunkowej, przeprowadzana przez Niemcow i Ukrai?cow. Relacjonuje on: ?[...] Kilka chwil przesiedziałem w ogrodzie. Zacz?ło ?wita? i wtedy zauwa?yłem, ?e na stokach Wzgorz Wuleckich ?ołnierze kopi? doł. Zaniepokoiło mnie to ogromnie. Powiadomiłem rodzin? i od tego czasu nie opuszczali?my okna. Doł był wykopany w ci?gu około 30'. Skazanych przyprowadzano czworkami od strony zabudowa? ≫Abrahamow≪ (bo tak o ile sobie przypominam te zabudowania si? nazywały) 7 i ustawiano ich nad samym brzegiem dołu twarz? do nas. Pluton egzekucyjny stał po drugiej stronie grobu 8 . Po salwie prawie wszyscy wpadali bezpo?rednio do dołu.
Prof. Witkiewicz prze?egnał si? i w tym momencie run?ł. Skazani nie byli skuci. Liczyli?my czworki. O ile sobie przypominam było ich około 5. Mi?dzy skazanymi były zdaje si? 3 kobiety. Cało?? trwała niedługo, bo nast?pne czworki czekały swojej kolejki w pobli?u. Po egzekucji szybko zasypano grob i ubito ziemi?. Grob zakopywali ?ołnierze. Egzekucj? obserwowali?my jedn? lornetk?, ktor? wzajemnie podawali?my sobie. Egzekucj? poza mn? obserwował moj ojciec, ?ona i siostra. Siostra jest za granic?. Pozostałe osoby nie ?yj?. Obserwowali?my z tego samego pokoju i z tego samego okna. Osobi?cie poza prof. Witkiewiczem nie poznałem nikogo. Pami?tam, ?e pozostali rozpoznali szereg osob, mi?dzy innymi prof. Sto?ka z synami, prof. Ostrowskiego z ?on?, prof. Longchamps zdaje si? z ?on? 9 i innych. Jedna z pa? miała bł?kitny szal. Kobiet było wydaje mi si? 9 . Jedn? kobiet?, ktora nie mogła i??, ci?gn?ło 2 ?ołnierzy. Podaj? adres siostry: Zofia Nowak-Przygodzka Paris VII 31 rue Rousselet. W przybli?eniu rozstrzelano około 20 osob. ?aden ze skazanych nie otrzymał po salwie strzału z rewolweru. Jest zatem prawdopodobne, ?e niektorzy zostali zasypani ?ywcem. Na drugi lub trzeci dzie? po egzekucji z siostr? lub ?on? poszli?my na grob. Grob był stosunkowo mało widoczny i znale?li?my go tylko dlatego, ?e dokładnie znali?my miejsce. Le?ała tam wi?zanka kwiatow. By? mo?e, ?e to było wskazowk? dla Niemcow, ?e miejsce grobu jest znane i dlatego zwłoki w ci?gu paru dni zostały prawdopodobnie wykopane i gdzie? przewiezione 10 . Ekshumacji nie widziałem. Domy?lali?my si? tego tylko, poniewa? po paru dniach zna? było, ?e grob został przekopany [...]".

Siostra in?. Gumowskiego, dr med. Zofia Nowak-Przygodzka , zamieszkała po wojnie w Pary?u, podała: 
?[...] We Lwowie mieszkałam w willi przy ul. Nabielaka 53, tu? obok domu społdzielni profesorow Politechniki i prof. Witkiewicza. Willa ta poło?ona jest na 12-metrowym nasypie, odległym o kilkaset metrow od Wzgorza Wuleckiego, na ktorym wznosił si? Zakład Wychowawczy Abrahamowiczow i II Dom Technikow.
Krytycznej nocy wstałam, jak zwykle, do swych małych dzieci. Szarzało. Jak zwykle te? w tych czasach obeszłam okna patrz?c, co si? dzieje wokoło. ?yli?my wtedy w stałym strachu z powodu ci?głych wizyt i rewizji hitlerowcow (2 noce przedtem szukano w moim domu prof. Witkiewicza, ktorego te? tej?e nocy wraz z innymi profesorami Politechniki zaaresztowano).  Uwag? moj? zwrociło Wzgorze Wuleckie, gdzie był jaki? niezwykły ruch kilku osob, ktore co? kopały. Zbudziłam Rodzicow (nie ?yj? ju?) i zacz?li?my obserwowa? bacz?c, by nas nie zauwa?ono. Po pewnym czasie spostrzegli?my, ?e ze szczytu Wzgorza Wuleckiego, wertepami po stronie lewej, zacz?li schodzi? g?siego ludzie: widziałam ?ołnierzy w mundurach niemieckich i kilkunastu cywili. Na ko?cu szły kobiety (mo?e 3), jedna miała na sobie szal, ktory był dobrze widoczny, bo powiewał. ?ołnierze pomagali niektorym osobom zej??. Po zej?ciu wszystkich na płaszczyzn?; gdzie kopano, ustawiono par? osob w szereg. Usłyszeli?my suche ciche trzaski (strzałow), osoby znikały z szeregu.
Po pierwszej grupie ustawiono nast?pn?. Wyro?niał si? osobnik z siwiutk? głow?, ktory prze?egnał si? 11 . Na ko?cu były kobiety. Doł zakopano. Nie mieli?my najmniejszego poj?cia, co to mogła by? za egzekucja. Nazajutrz nigdzie ?adnej wzmianki o niej. Zdawali?my sobie spraw?, ?e samo to, ?e byli?my ?wiadkami jej jest dla nas gro?ne. Wiem, ?e widziano egzekucj? i z s?siednich domow, ?e to rozstrzelano profesorow. W par? tygodni potem odwa?yłam si? poj?? na Wzgorze Wuleckie id?c z dzie?mi na spacer niby. Odnalazłam miejsce ka?ni, niczym nie odro?niało si? od reszty, raczej lekko wkl??ni?te ? trawa jak wsz?dzie. Gdyby nie to, ?e znałam to Wzgorze doskonale, nie odnalazłabym. Po?niej dowiedziałam si?, ?e Niemcy ekshumowali zwłoki cichaczem".

Pani Łomnicka tak opisała egzekucj?. Po aresztowaniu m??a 
?[...] O ?nie nie było mowy, stałam struchlała przy oknie długie godziny, czekaj?c dnia, by wyj?? i stara? si? o wyja?nienie tej napa?ci. Gdy nastał ?wit, zobaczyłam z okna mego mieszkania na trzecim pi?trz?, jak na Wzgorzach Wuleckich zacz?ł si? jaki? ruch. Ukazały si? sylwetki ludzi; potem grupa osob oddzieliła si? od reszty pozostaj?cych pod burs? Abrahamowiczow i zeszła po pochyło?ci terenu ni?ej i skryli mi si? za domem dr. Nowak-Przygodzkiego. 
Usiadłam na tapczanie, nie rozumiej?c, co oznacza ten ruch o tak wczesnej godzinie, a było to około 4 rano. W tej sekundzie usłyszałam pierwsz? salw? ? zrozumiałam ? wybiegłam na klatk? schodow?, ktorej okna wysuni?te nieco na prawo dawały mi mo?no?? szerszego widzenia, i wtedy zobaczyłam, ?e ludzie ktorzy schodzili z gory zatrzymywali si? mniej wi?cej w połowie wzgorza w niewielkiej kotlinie. Rozpoznałam ?ołnierzy niemieckich, nast?pnie m??czyzn w cywilnych ubraniach, były rownie? jakie? kobiety, a jedna posta? zrobiła na mnie wra?enie ksi?dza w sutannie. Widziałam posta? w popielatym ubraniu. Zupełnie odcie? m??owskiego - ale nie chciałam nawet dopuszcza? tej my?li do siebie. Kilkakrotnie sprowadzano po pi?? osob i widziałam jak po salwie karabinowej ludzie ci padali. Stałam przykuta do miejsca, nieprzytomnie patrz?c na to katowskie widowisko, a przy mnie dwie panie z s?siedztwa - tj. Janina Wi?ckowska, po?niej ?ona s?dziego Zeneka w Krakowie i p. Sołecka ?ona prof. gim. Lwow ul. Kazimierzowska. Czy byli to aresztowani tej nocy profesorowie? Czy był mi?dzy nimi moj m??? Z powodu odległo?ci nie mogłam rozpozna? [...]".

Artysta plastyk Maria Zał?ska , mieszkaj?ca rownie? przy ul. Nabielaka, podała: 
?[...] Osoby rozstrzeliwane były wyprowadzane z gory grupami. Miejsce egzekucji było poło?one nie wprost, vis a' vis nas, lecz nieco wi?cej na prawo, było to małe zagł?bienie terenu mi?dzy drzewami, widziałam ich trzech stoj?cych na nasypie. Widziałam tylko jedn? grup? id?c? z gory, szli jeden za drugim, o ile pami?tam 4 osoby, jedna z nich czarno ubrana wydawała mi si? kobiet? ? mogł to te? by? ksi?dz. Inne grupy obserwował moj syn, z ktorym dzieliłam si? lornetk?. Widziałam jeszcze ostatni? powoli id?c? samotn? kobiet?. W naszym polu widzenia widziałam trzech ?ołnierzy z plutonu, teren był tak w?ski i stromy, ?e w?tpi?, aby ich było ponad sze?ciu. Te, ktore widziałam, o ile mnie pami?? nie myli, były bez kapeluszy. Nie poznałam nikogo. My?leli?my, ?e rozstrzeliwuj? ?ydow. Zaraz po egzekucji mowiono, ?e grob jest strze?ony ? na grobie byłam pod koniec zimy czy wczesn? wiosn? 1959 r. ? nie słyszałam wtedy jeszcze o ekshumacji, tote? zdziwiło mnie to, ?e na miejscu grobu była wkl?sło?? terenu i nie było obok nasypu. Ze mn? obserwował moj syn, rozstrzelany w obozie w Stutthof w r. 1944. Poza nami uwa?am, ?e najwi?cej mogliby poda?: słu??cy prof. Witkiewicza 12 i słu??ce dr Ostrowskich ? ale gdzie ich teraz szuka?? Z zasłyszanych wiadomo?ci podaj? co nast?puje: Ostatni? rozstrzelan? miała by? pani Ostrowska chora na nogi. Widziano kobiet? z jaskrawym szalikiem.
Prof. Witkiewicza s?siedzi zaraz poznali po siwych włosach ? szedł bez kapelusza. Mowiono o tym, ?e Niemcy chodzili aresztowa? w towarzystwie Ukrai?cow, ?e list? skaza?cow mieli dawniej sporz?dzon?, gdy? przyszli te? po prof. dr Leszczy?skiego, ktory ju? umarł".

Zofia Orli?ska-Skowronowa relacjonuje: 
?[...] Willa, w ktorej wowczas zamieszkiwałam, mie?ciła si? przy ul. Nabielaka 55, w małym ogrodku, zwrocona frontem do ul. Wuleckiej, a tym samym do Wzgorza Wuleckiego, na ktore wła?nie wychodziło okno mojego pokoju na II pi?trze. W tragicznym dniu obudzona zostałam salw? z broni palnej dochodz?c? od strony Wzgorza Wuleckiego i to było przyczyn?, dla ktorej po obudzeniu si? podeszłam do okna. W tym momencie zauwa?yłam, ?e spod Bursy Abrahamowiczow, gdzie stała grupka osob ? około 36 ? schodziło g?siego 5 lub 6 osob w asy?cie Niemca, kieruj?c si? w doł Gory Wuleckiej. Osoby te nast?pnie stan?ły na płaskiej partii wzgorza, jakby polance, szeregiem obok siebie, plecami do ul. Wuleckiej, a twarz? do Bursy Abrahamowiczow. Uwag? moj? zwrocił pluton egzekucyjny, składaj?cy si? z około dziesi?ciu wojskowych w szarozielonych mundurach, ktorzy oddali salw? z automatow do stoj?cych osob. Poniewa? ciała nie padły na powierzchni? ziemi, gdzie byłyby widoczne, jasne stało si? dla mnie, ?e był tam wykopany doł ? kiedy i przez kogo, nie wiem.
Zauwa?yłam rownie?, ?e po lewej stronie dołu stała mała grupka osob wojskowych; wg mnie byli tam te? oficerowie niemieccy. Historia, ktor? opisałam wy?ej, powtarzała si? a? do zlikwidowania wszystkich nieszcz??liwych, w?rod ktorych znajdowała si? jedna kobieta. Mi?dzy rozstrzeliwanymi rozpoznałam prof. Sto?ka Włodzimierza i jego syna Emanuela. W zwi?zku z osob? Emanuela Sto?ka, pami?tam okropny dla mnie moment, kiedy po salwie wszystkie osoby towarzysz?ce mu spadły do dołu, tylko ostatni na prawym skrzydle Mulek Sto?ek stał ? dopiero pojedynczy strzał zwalił go do wspolnego grobu. Był ubrany w tabaczkow? marynark? i popielate spodnie. Prof. Sto?ek miał na sobie ciemne palto. Egzekucj? obserwowałam przez lornetk? od około 3.30 do 4 rano. Po godz. 4 kilku wojskowych ? nie jestem tylko pewna, czy to z plutonu egzekucyjnego, czy z grupy stoj?cej na boku, zasypało doł ziemi? [...]"-

Najdokładniejsz? jednak relacj? o rozstrzelaniu profesorow podał in?. Karol Cieszkowski
?[...] Noc? z 3 na 4 lipca około godziny 22 usłyszałem gwałtowne dobijanie si? do s?siedniej kamienicy, tj. przy ul. Nabielaka 53c, gdzie mieszkał prof. Witkiewicz. Gdy nikt nie otwierał dobijaj?cym si?, ci strzelili, jak si? po?niej dowiedziałem w zamek bramy.
Niebawem około godziny 0.30 przyszli Niemcy do naszej kamienicy i zabrali mieszkaj?cego w parterze prof. Sto?ka z dwoma synami. Czy ich zabierali autem, czy pieszo, tego nie wiem. Przez dalsz? cz??? nocy nie spałem, poniewa? byłem silnie podenerwowany. O 4 nad ranem, a godzin? t? dokładnie pami?tam, poniewa? wła?nie liczyłem sobie t?tno przy pomocy fosforyzuj?cego zegarka, usłyszałem strzały od strony Wzgorza Wuleckiego. Szarzało wowczas i zaczynało by? widno. Na kraw?dzi Wzgorza Wuleckiego dobrze widocznego z okna mego naro?nego pokoju, najbardziej wysuni?tego na połnoc, ujrzałem kilkadziesi?t cywilnych osob stoj?cych w jednym rz?dzie, a nieco dalej od nich na prawo i lewo stali bardzo szykownie, powiedziałbym elegancko ubrani oficerowie niemieccy z rewolwerami w r?ku. Nie liczyłem tych cywilnych osob, ale oceniłem je na około 40-50 osob.
Mniej wi?cej w połowie zbocza zobaczyłem nad wykopan? jam? cztery cywilne osoby zwrocone twarz? do zbocza, a plecami do mnie. Za plecami tych osob stali czterej niemieccy ?ołnierze z karabinkami w r?ku, a obok nich oficer. Zapewne na słown? komend? tego oficera ?ołnierze rownocze?nie strzelili i wszystkie cztery osoby wpadły do jamy. Wowczas sprowadzono z gory ?cie?k? nowe cztery osoby i cała scena dokładnie si? powtorzyła. Trwało tak do ko?ca, a? wszystkie osoby cywilne zostały sprowadzone nad jam? i zastrzelone. Ostatni? osob? rozstrzelan? była kobieta w długiej czarnej sukni. Schodziła ona sama, słaniaj?c si?. Gdy przyprowadzono j? nad jam? pełn? trupow zachwiała si?, ale oficer podtrzymał j?, ?ołnierz strzelił i wpadła ona do jamy.
Je?li chodzi o szczegoły tej egzekucji, to rozpoznałem niektore osoby bardzo dokładnie. Nie tylko rozpoznałem je, bo patrzyłem przez lornetk?, ale niektore osoby doskonale znałem i rozpoznawałem je nawet gołym okiem po ubraniach, charakterystycznych ruchach itp. Z cał? pewno?ci? rozpoznałem prof. Sto?ka. Stan?ł on nad jam? w owej charakterystycznej pozie z r?kami zało?onymi w tył. Rozpoznałem obu synow prof. Sto?ka, z ktorymi si? przyja?niłem, profesorow: Łomnickiego, Pilata i Witkiewicza. Nie widziałem lub nie rozpoznałem profesorow Weigla i Krukowskiego. Zaznaczam jednak, ?e egzekucji pierwszych osob nie widziałem, bo dopiero po pierwszych strzałach podszedłem do okna. Rownie? nie widziałem wi?cej kobiet poza t? jedn? na samym ko?cu rozstrzelan?.
Doskonale pami?tam, ?e jedna z czworek skaza?cow schodziła nad jam? nios?c zemdlonego 13 . Inna czworka bardzo wolno schodziła, bo jeden ze skaza?cow mocno utykał. Przypuszczam, ?e to był prof. Bartel, ale nie rozpoznałem go14. Pami?tam, ?e gdy jedna z czworek stan?ła nad jam? ju? tyłem do ?ołnierzy, wowczas jeden ze skaza?cow obrocił si? ku ?ołnierzom, i trzymaj?c kapelusz w r?ku (wszyscy skaza?cy zdejmowali, zapewne na rozkaz) zacz?ł co? mowi?, ?ywo gestykuluj?c. Na to oficer, stoj?cy z boku zrobił gest r?k?, by on si? odwrocił, co ten te? uczynił, a wowczas ?ołnierze strzelili. Z innych szczegołow zapami?tałem, ?e jeden ze skaza?cow na sekund? przed wystrzałem padł do jamy (przypuszczam, ?e zrobił on to celowo, by si? ratowa?) i zaraz po wystrzale wyskoczył z jamy, ale ?ołnierz strzelił, ten si? zachwiał i wpadł do jamy. Jama była wykopana w kształcie prostok?ta przedzielonego w poprzek nieprzekopanym pomostem, wobec czego skazaniec na nim stoj?cy wpadaj?c po strzale czy to w przod, czy te? w tył, zawsze wpadał do jamy. Raz tylko si? zdarzyło, ?e jeden z synow prof. Sto?ka, stoj?cy na pomo?cie nad jam?, na kraju czworki padł po strzale nie do jamy, lecz poza ni? i wowczas ?ołnierze ?ci?gn?li go do jamy.
Po zako?czeniu egzekucji, koło jamy pozostał pluton egzekucyjny z oficerem. ?ołnierze zdj?li płaszcze, zakasali r?kawy, wzi?li łopaty do r?k i zacz?li zasypywa? jam?. Robili to pocz?tkowo bardzo ostro?nie, poniewa? ziemia dookoła była silnie zbryzgana krwi?, ktor? widziałem w postaci du?ych czerwonych plam. ?ołnierze od czasu do czasu przerywali prac?, przysłuchiwali si? oficerowi, ktory im co? opowiadał, jakby wyja?niał. Cał? egzekucj? obserwował z mego pokoju ojciec, moja siostra i wspołlokatorka. Wszyscy ci zeszli si? do mego pokoju, poniewa? był on najbardziej wysuni?ty ku połnocy, a wi?c ku Wzgorzu Wuleckiemu. Ojciec obserwuj?cy egzekucj? nie odezwał si? cały czas ani słowem i nigdy potem ze mn? na ten temat nie rozmawiał. Natomiast sublokatorka i siostra moja rozpoznawały poszczegolne osoby i gdy np. sprowadzano nad jam? synow Sto?ka, krzykn?ły: ≫O! Prowadz? Mulka≪. 
W rok po?niej stosunkowo gło?no było o tym, ?e profesorowie zostali zabici i pogrzebani na Wzgorzu Wuleckim. Po obserwacji z mego okna, ?e nikt nie pilnuje grobu, udałem si? nast?pnego wieczora po egzekucji na miejsce rozstrzelania i zauwa?yłem ?wie?y grob. Zwrociło moj? uwag?, ?e pas?ce si? obok bydło stawało nad grobem i długo w?szyło. Grob był płaski, a gdy poszedłem ponownie nad niego po kilku tygodniach, rosł na nim bujnie oset, zapewne zasiany przez ?ołnierzy. Je?li idzie o spraw? wykopania trupow profesorow z grobu w r. 1943, nie znam bli?ej tej sprawy, poniewa? na krotko przed tym zostałem wraz z rodzin? wysiedlony przez Niemcow z kamienicy przy ul. Nabielaka, mimo ?e nikt tam potem ju? si? nie sprowadził i mieszkanie stało puste". Tyle in?. Cieszkowski.

Dnia 16 V 1945 poszedłem z prof. Politechniki Stanisławem Och?duszko i in?. Cieszkowskim na miejsce ka?ni profesorow. Na podstawie wskazowek in?. Cieszkowskiego obliczali?my z zegarkiem w r?ku czas schodzenia czworek skaza?cow po do?? stromym zboczu, ustawiania si? nad wykopan? jam? i rozstrzelania. Trwało to dwie minuty. Rozstrzelanie zatem około dziesi?ciu czworek trwało 20 minut, a wraz z zasypaniem grobu około 30-40 minut. Jak?e szybko mo?na odebra? ?ycie blisko 40 ludziom, jak łatwo uzurpowa? sobie prawo decydowania o ?yciu i ?mierci innych! Warto podkre?li?, ?e ludzie przeznaczeni do rozstrzelania zdawali sobie spraw?, co ich czeka, skoro co kilka minut odł?czano od nich po 4 osoby i po chwili słyszeli salwy karabinowe. Ostatni? rozstrzelan? była profesorowa Ostrowska. Czy?by miała to by? zemsta gestapowcow za to, ?e w czasie rabunku dokonywanego w mieszkaniu podczas aresztowania powiedziała gło?no ?bandyci", na co usłyszała ?stul pysk"?

Oczywi?cie, ?e relacje poszczegolnych osob ro?niły si? mi?dzy sob? w szczegołach, ale ka?demu lekarzowi i psychologowi wiadomo, ?e im silniejsze i okrutniejsze wra?enie, tym pewne szczegoły ryj? si? mocniej w pami??, podczas gdy inne, rownie silne mog? nawet całkowicie zanikn??. Nasze trwanie zapisow wra?e? w mozgu jest ograniczone i je?li mog? przytoczy? obecnie tyle szczegołow z tragedii profesorow, to tylko dlatego, ?e wszystkie ujrzane i zasłyszane szczegoły natychmiast skrz?tnie zapisywałem. Gdy in?. Cieszkowski opowiedział, ?e jeden z rozstrzeliwanych profesorow chwil? przed salw? obrocił si? do oficera i szybko zacz?ł co? do niego mowi?, ?ywo gestykuluj?c r?kami, domy?liłem si?, ?e to mogł by? prof. Cieszy?ski, ?wietnie władaj?cy j?zykiem niemieckim i zawsze ?ywo reaguj?cy. Po wielu latach zapytałem syna, Tomasza Cieszy?skiego, kogo on rozpoznałby w tej postaci; bez wahania wymienił swego ojca.

Aleksander Dro?d?y?ski i Jan Zaborowski w ksi??ce Oberlaender 15 pisz?, ?e profesorowie zostali rozstrzelani w dwoch miejscach, co było jednak tylko wytworem ich fantazji. Na moj? pro?b?, według moich dokładnych wskazowek redaktor Andrzej Ziemilski sfotografował miejsce ka?ni le??ce na zboczu Wzgorz Wuleckich, widoczne z domu przy ulicy Nabielaka. Wspomniani autorzy otrzymali ode mnie takie zdj?cie i okazali je ?wiadkowi rozstrzelania profesorow Helenie Kucharowej, zamieszkałej przy ul. Małachowskiego 2, ktora obserwowała wraz z m??em egzekucj?. Potwierdziła ona, ?e istotnie przedstawia ono miejsce rozstrzelania profesorow, czyli ?e tak mieszka?cy ul. Nabielaka, jak i ul. Małachowskiego widzieli to samo miejsce egzekucji. Mimo tego Dro?d?y?ski i Zaborowski, nie wiadomo na jakiej podstawie, orzekli, ?e Kucharowa i mieszka?cy ul. Nabielaka widzieli dwa ro?ne miejsca stracenia profesorow. Niestety, ten bezpodstawny wymysł jest powtarzany przez innych autorow 16 .

Wymaga jeszcze wyja?nienia sprawa wyprowadzenia skaza?cow z budynku Zakładu im. Abrahamowiczow na miejsce stracenia. Zwolniony przez gestapo prof. Groer przebywał na podworzu znajduj?cym si? na tyłach Zakładu, gdy? wolno mu było wyj?? do domu dopiero po wyga?ni?ciu godziny policyjnej, tj. po 6 rano. Obserwował zatem wszystko, co si? działo na zapleczu budynku. Jak ju? to było powiedziane, zeznał on, ?e o 4 rano wyszła przez drzwi tylne z budynku na podworze grupa profesorow zło?ona z około 15-20 osob, udała si? nast?pnie przez bram? podworzow? (rys.) na ulic? Abrahamowiczow i pod??yła ni? w kierunku Wzgorz Wuleckich. Groer z cał? stanowczo?ci? kilkakrotnie o?wiadczył mi, ?e we wspomnianej grupie nie było profesorow Renckiego i Sołowija. Po wyj?ciu powy?szej grupy profesorow Groer widział, jak panie Ostrowska (mo?e Grekowa) i Ruffowa zmywały z krwi schody tylnego wyj?cia z budynku na podworze, po czym weszły do gmachu. Kobiet wychodz?cych z profesorami Groer jednak nie widział, a przecie? ?wiadkowie rozstrzeliwania widzieli je w?rod skaza?cow. Groer widział 15-20 osob wyprowadzanych, ?wiadkowie stracenia twierdz?, ?e ofiar było około 40, a ?ydzi ekshumuj?cy zwłoki profesorow naliczyli ich w grobie 38.

Według moich dokładnych danych aresztowano z 3 na 4 VII 49 osob
Prof. Groera, 4 osoby słu?by Grekow, Ostrowskich i Ruffow, wo?nego Wojtyn? i kierowc? prof. Ostrowskiego Kostyszyna zwolniono; doc. M?czewski i Katarzyna Demko do chwili odej?cia Groera do domu pozostawali na podworzu Zakładu Abrahamowiczow, zatem 4 VII rozstrzelano by 40 osob . Skoro gestapowcy sprowadzali do rozstrzelania po 4 osoby, powinno było by? tych czworek 9, na ko?cu szła samotnie kobieta, czyli było 37 osob. Gdy doliczymy niesionego, zastrzelonego przedtem, in?. Ruffa, wowczas suma 38 zgadzałaby si? z liczb? podan? przez ?ydow. Nie mo?na jednak wykluczy?, ?e podobnie jak doc. M?czewskiego mogli gestapowcy jeszcze 2-3 osoby wył?czy? z grupy skaza?cow i zabi? innego dnia: st?d ro?nica dwu osob mi?dzy moim obliczeniem a danymi wskazanymi przez ?ydow. Nadto Weliczker twierdzi, ?e z grobu profesorow ekshumowano 3 kobiety. Mogli rownie? i ?ydzi nie pami?ta? prawdziwej liczby zwłok. Dwu ?wiadkow rozstrzelania widziało rownie? 3 kobiety. Brakowałoby zatem jeszcze jednej kobiety, ktor? by? mo?e odł?czono od skaza?cow. Powstaje jeszcze wa?ne pytanie, ktor?dy wyprowadzano pozostałych skaza?cow z budynku i jak ich doprowadzano do miejsca stracenia? W tej sprawie przyszedł z pomoc? dr in?. Zbigniew Schneigert 17 , ktorego relacj? z 1971 r. przytaczam w cało?ci w dokumentacji (s. 308), a tu przytocz? najistotniejsze dla danego problemu dane: ?W dniu egzekucji przyszedł do mnie około 7 rano kolega z Politechniki (nazwiska zapomniałem 18 , prowadził wowczas bufet na Politechnice, ?yje gdzie? na ?l?sku) mowi?c, ?e o ?wicie usłyszał jaki? ruch pod oknem i wyjrzał na ulic?. Zobaczył, ?e pod jego oknem wyładowuj? jakich? ludzi z ci??arowki. W?rod nich zauwa?ył profesorow Łomnickiego i Sto?ka. Kolega mieszkał przy ul. Kosynierskiej. Pojmanych poprowadzono gdzie? poza Dom Technikow 19 . Mowił rownie?, ?e w jaki? czas potem usłyszał strzały. Wyszedłem natychmiast z domu razem z psem (mieszkałem przy ul. Pochyłej) i poszedłem przypuszczaln? drog? skaza?cow.

W pewnym miejscu (patrz rysunek) 20 zauwa?yłem ?lady po wykopach, odrzucon? ziemi?. W miejscu, ktore było rodzajem wn?ki w skarpie, na powierzchni kilkunastu metrow kwadratowych, dar? była wyrownana, pobrudzona glin? i miała liczne ?lady krwi, ktore moj pies zacz?ł zlizywa?. Gdy chodziłem po tej darni, ziemia w widoczny sposob si? uginała, co wskazywało, ?e pod ni? znajduje si? co? elastycznego, a wi?c ciała.

Miejsce egzekucji było tak wybrane, ?e absolutnie znik?d nie było widoczne (patrz przekroj). Nieprawd? te? jest, jak swego czasu w ?Przekroju" pisał jeden ocalały ?yd, ?e z okien widziano egzekucj?. Najbli?sze okna, zreszt? zakryte skarp?, były w odległo?ci nie mniejszej jak 500 m".

Relacja dr Schneigerta dowodzi, ?e około połowy grupy profesorskiej i ich bliskich umieszczono w aucie ci??arowym, zawieziono nieco dalsz? okr??n? drog? w pobli?e miejsca stracenia 21 , wyładowano i po krotkim marszu piechot? doł?czono do grupy pierwszej (rys.). Wobec tego, ?e prof. Groer widział tylko 15-20 wyprowadzanych osob, a wi?c około połowy rozstrzelanych, nale?y przypuszcza?, ?e grup? opisywan? w relacji dr. Schneigerta wyprowadzono z Zakładu im. Abrahamowiczow na ulic? tej?e nazwy głown?, frontow? bram?, a nie przez podworze. Jednak w obu wspomnianych grupach nie widziano kobiet, a przecie? było ich około 4, gdy? pi?ta, Katarzyna Demko, pozostała na podworzu Zakładu. Znowu nale?y przypu?ci?, ?e grup? kobiet wyprowadzono osobno, a skoro nie widział ich prof. Groer, wyszły one rownie? głown? bram?, wprost na ulic?. Czy kazano im i?? pieszo jak grupie pierwszej, czy te? podwieziono autem jak grup? drug?, nie wiadomo.

Czym tłumaczy? podział skaza?cow na trzy grupy? Chyba chodziło o zmylenie czujno?ci wi??niow, aby gestapowcy mogli spokojnie doprowadzi? wszystkich na miejsce stracenia. Doktor Schneigert trafił wskazan? przez koleg? drog? na grob profesorow, czyli wskazowka jego była trafna i prawdziwa. Niesłusznie jednak zaprzeczał dr Schneigert, by ktokolwiek mogł widzie? scen? rozstrzeliwania profesorow. Jak stwierdziłem na planie Lwowa, odległo?? w linii powietrznej miejsca ka?ni od budynkow przy ul. Nabielaka wynosi 400 m i z tej odległo?ci mo?na było nawet gołym okiem, a co dopiero przez lornetk? widzie? egzekucj?. Zreszt? zdj?cia ul. Nabielaka, wykonane z miejsca ka?ni, i odwrotnie: miejsca ka?ni z ul. Nabielaka, wykazuj? niezbicie, ?e widoczno?? była zupełnie mo?liwa. Doktor Schneigert był niew?tpliwie pierwszym człowiekiem, ktory pojawił si? na grobie profesorow, gdy? od ich ?mierci upłyn?ło zaledwie 3 godziny. Mo?na sobie łatwo wyobrazi? jego wstrz?s, gdy ujrzał zakrwawion? ziemi? i odczuł uginanie si? ciał swoich nauczycieli pod stopami. Dr Schneigert dodatkowo wyja?nił mi, ?e do miejsca wyładowania ofiar prowadziła ulica brukowana, natomiast dalej istniał tylko wykop przyszłej ulicy. To tłumaczy, dlaczego auto dalej nie pojechało.

Nale?y jeszcze poruszy? spraw? ?mierci doc. Stanisława M?czewskiego i nauczycielki j?zyka angielskiego, Katarzyny Demko. Prof. Groer odchodz?c o 6 rano do domu widział jeszcze du?? grup?, a w?rod nich M?czewskiego i Demko. Demko byłaby zwolniona, gdy? dostała si? do grupy słu?by i Wojtyny, a ci mieli odej?? do domu po 6 rano. Na zapytanie gestapowca, czy wszyscy w tej grupie s? słu?b?, Demko zaprzeczyła i została natychmiast przesuni?ta do grupy maj?cej i?? do wi?zienia. Wobec tego, ?e pozostałe kobiety z grupy profesorskiej zaprowadzono ju? na miejsce stracenia, nie mo?na było jej tego dnia zamordowa?. U?miercono j?, tak jak i doc. M?czewskiego, po?niej, zapewne nast?pnego dnia. Pozostaje jednak zagadk?, dlaczego doc. M?czewskiego odł?czono od grupy profesorskiej? Nie wiadomo, czy kiedy? uda si? t? zagadk? rozwi?za?. W ka?dym razie i doc. M?czewskiego, i Katarzyn? Demko u?miercono, gdy? nigdy nie pojawili si? od tego czasu w?rod ?ywych.

Nast?pnego dnia po aresztowaniu, tj. 4 lipca, po wyga?ni?ciu godziny policyjnej o 6 rano, pobiegły przera?one ?ony i matki do swych rodzin i przyjacioł. Pani Witkiewiczowa dowiedziała si?, ?e poza m??em straciła tej nocy rownie? brata, prof. Edwarda Hamerskiego. Pani Mi?sowiczowa straciła nie tylko ojca i syna, lecz rownie? szwagra, prof. Włodzimierza Sieradzkiego, oraz kuzyna, prof. Longchamps de Berier z 3 synami. Pani Progulska pod??yła do swej przyjaciołki Nowickiej i tam dowiedziała si?, ?e i ona rownie? straciła m??a i syna. Samotnie, lub po kilka razem, rozpocz?ły profesorowe poszukiwanie swych m??ow i synow. Nikt im nie chciał, czasem i nie potrafił da? wyja?nienia, co si? stało z aresztowanymi i gdzie s? wi?zieni. Ani w dowodztwie gestapo przy ul. Pełczy?skiej, ani w wojskowej Komendzie Miasta w ratuszu, ani w Zakładzie im. Abrahamowiczow nikt o niczym nie wiedział, nikt o niczym nie słyszał. Co najwy?ej niektore panie usłyszały wyja?nienie w gestapo, ?e ?aresztowania dokonało frontowe gestapo, ale ono poszło dalej na wschod i my tu nic nie wiemy". Była to tylko cz??ciowa prawda, gdy? cz??? grupy Schoengartha pozostała we Lwowie, utworzyła dowodztwo dla Lwowa i dystryktu Galicja i miała w dokładnej ewidencji wszystkich pomordowanych.

Pani Cieszy?ska i Nowicka, ka?da z osobna, udały si? do ratusza i rozmawiały z dwoma ro?nymi wy?szymi oficerami; pierwsza mowiła z lek. stomatologiem, ktory, jak si? okazało, znał jej m??a. Obaj ci oficerowie, gdy usłyszeli co zaszło tej nocy, przerazili si? i przynaglali do natychmiastowego poj?cia do gestapo, ?bo mo?e jeszcze nie jest za po?no". Było jednak za po?no. Obaj oficerowie dobrze znali metody gestapo. Cieszy?ska wniosła podanie do gestapo z pro?b? o wiadomo?ci o jej m??u. Po kilku tygodniach została wezwana do gmachu przy ul. Pełczy?skiej, gdzie o?wiadczono jej, ?e m?? umarł na serce, by? mo?e z powodu zbyt ci??kiej pracy.

Docent Krukowska rownie? nie mogła si? w pierwszych dniach dowiedzie? o losie m??a. Dopiero kilka dni po?niej powiedziano jej w gestapo, ?e aresztowani zostali wywiezieni ze Lwowa. Dnia 4 sierpnia powiedziano jej jednak, ?e m?? zmarł na serce 7 lipca. Inny gestapowiec zdementował to i twierdził, ?e wszyscy aresztowani zostali wcze?niej wywiezieni.

Doc. Witold Grabowski, korzystaj?c ze znajomo?ci z niemieckim oficerem, lekarzem, prosił go z pocz?tkiem lipca, by dowiedział si?, gdzie przebywaj? aresztowani profesorowie. Lekarz ow udał si? do gestapo i po powrocie o?wiadczył, ?e ?rumieni si? po czubki palcow, gdy? wszyscy oni zgin?li". Rownie? i mnie, Ukrainiec, prof. interny Marian Panczyszyn, o?wiadczył w kwietniu 1942 r., ?e moj szef, prof. Witold Nowicki, zgin?ł tej lipcowej nocy 22 .

W Zakładzie Anatomii Patologicznej mie?ciła si? wojskowa placowka anatomopatologiczna, ktorej szefem był Oberfeldarzt dr Gerhard Sponholz. Pewnego razu opowiedział mi, ?e gdy zaprzyja?niony z nim doc. dr Karl Schulze otwierał jako dyrektor Wydział Lekarski i udał si? w pa?dzierniku 1941 r. do gestapo z zapytaniem, czy mo?e liczy? na wspołprac? aresztowanych profesorow, otrzymał odpowied?, ?e ?aden z nich nie pozostał przy ?yciu 23 .

Jak ju? wspomniano, jeden z podoficerow formacji SS, ktory był w grupie aresztuj?cych Groera, nast?pnie nachodził dom profesora. Zapytany przez prof. Groera, co si? stało z pozostałymi profesorami, otwarcie powiedział, ?e wszyscy zostali owej nocy rozstrzelani.

Dr Eyer, lekarz, oficer, kierownik Instytutu Przeciwdurowego we Lwowie o?wiadczył doc. Schusterownej, ?e powinna ona sw? siostr? Nowick? przygotowa? na to, ?e jej m?? i syn nie ?yj?.

Te wszystkie fakty ?wiadcz? o tym, ?e gestapo na ogoł nie kryło przed Niemcami faktu zamordowania przez siebie profesorow. Mordercy byli pewni wygranej wojny, a ich wodz Hitler powiedział, ?e nikt nie s?dzi zwyci?zcow. Okazało si? zreszt? po wojnie, ?e przewa?nie i pokonanych nie s?dziło si? i nie s?dzi za zbrodnie przeciw ludzko?ci.

Wkrotce po morderstwie gestapo przestało kry? i przed Polakami, ?e jest ono jego sprawc?. Wdowa po prof. Piłacie otrzymała na własne ??danie z dowodztwa gestapo przy ul. Pełczy?skiej ?wiadectwo zgonu m??a. Było to wyra?ne stwierdzenie, kto był sprawc? tej okrutnej i bezpodstawnej zbrodni. Rownie? Menten uzyskał z gestapo przy ul. Pełczy?skiej ?wiadectwo zgonu pa?stwa Ostrowskich, ktore widział u niego prof. Groer.

Dnia 11 lipca , a wi?c w tydzie? po krwawej nocy z 3 na 4, zostali uwi?zieni dwaj dalsi profesorowie, tym razem obaj z Akademii Handlu Zagranicznego: 51-letni matematyk Stanisław Ruziewicz i 53-letni ekonomista Henryk Korowicz . Zabrano ich z domu po południu i wszelkie poszukiwania na gestapo i komisariatach policji ukrai?skiej okazały si? bezowocne. Nikt rzekomo nie wiedział ani słyszał o tych aresztowaniach.

W gmachu gestapo przy ul. Pełczy?skiej nadal był wi?ziony prof. Kazimierz Bartel . Widocznie gestapo lwowskie oczekiwało na instrukcje ze swej centrali w Berlinie. Jak pisał w li?cie do ?ony w dniu 16 VII 1941 r., nie przesłuchiwano go w ogole: ?Z rozmow prywatnych z oficerami wnosz?, ?e niebezpiecze?stwo mo?e wypływa? z mego stanowiska premiera. W Moskwie umawiałem si? (!!) ze Stalinem, tu miałem wielkie jakie? stanowiska (!) echa tego dochodziły przecie? i do nas tu ? mowa Churchila i Sikorskiego ? tak mi wprost mowili, ka?? organizowa? wspołprac? z bolszewikami, a kto? do tego jest najbardziej przygotowany".

Wspołwi?zie? Antoni Stefanowicz potwierdził mi, ?e Bartel nie był przesłuchiwany i nie odbyła si? ?adna rozprawa s?dowa. Gdy podczas pobytu w wi?zieniu przy ul. Pełczy?skiej zachowanie si? gestapowcow wobec Bartla było wzgl?dnie poprawne, pozwolono na przynoszenie mu obiadow z domu, pisanie i otrzymywanie listow od ?ony, to po przeniesieniu ich obu do wi?zienia przy ul. Ł?ckiego, co według Bartlowej nast?piło około 21 lipca, stało si? ono brutalne, ale obiady nadal otrzymywał z domu. Wyzywano go od pachołkow ?ydokomuny i pewnego razu, jak podał Stefanowicz, gestapowiec kazał Bartlowi czy?ci? buty Ukrai?cowi z Hilfsgestapo, ?by polski profesor i minister czy?cił buty parobkowi ukrai?skiemu od koni". Bartel był załamany psychicznie i, jak pisał mi Stefanowicz, nie mogł zrozumie? istoty całej tragedii.

Nale?y w?tpi? w spotkanie Bartla ze Stalinem, ale istotnie wyje?d?ał on do Moskwy, jak o?wiadczyła mi Bartlowa, w sprawie tłumaczenia na j?zyk rosyjski dzieła Perspektywa malarska. Oczywi?cie, ?e mogł dziwi? wyjazd w takiej sprawie a? do Moskwy, skoro mo?na było j? załatwi? na miejscu we Lwowie 24 .

Wielu dziwiło, ?e Bartel nie wyjechał do Moskwy z wycieczk? zorganizowan? dla profesorow wy?szych uczelni Lwowa w 1940 r., lecz samotnie w innym czasie24. Rosjanie, ktorzy cechuj? si? w swej polityce dalekowzroczno?ci?, mogli my?le? o Bartlu jako o przyszłym przywodcy narodu polskiego. Oczywi?cie nie wchodz? w to, czy byłby on na t? rol? si? zgodził. Przetrzymywanie jego przez Niemcow i to na pocz?tku w dobrych warunkach nasuwa my?l, ?e i oni mogli my?le? o Bartlu jako ewentualnym przywodcy. Nie mo?na wykluczy?, ?e gdy w 1941 r. szli od zwyci?stwa do zwyci?stwa, zrezygnowali z Bartla i dlatego 26 VII o ?wicie zamordowali go na rozkaz Himmlera.

Hamburski dziennik ?Die Welt" doniosł 2 VIII 1968 r., ?e odnaleziono w Norymberdze tajny dokument hitlerowskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych opatrzony znakami NG 4567 dowodz?cy, ?e nuncjusz papieski Cezare Orsenigo interweniował 26 V 1942 r. w tym Ministerstwie u podsekretarza stanu Ernsta von Weizsackera w sprawie uwi?zionych lwowskich profesorow, ktorych nazwiska wymienił. Weizsacker zwrocił uwag?, ?e interwencja ta jest pozbawiona formalnych podstaw, gdy? w?rod aresztowanych nie było osob duchownych. Oczywi?cie było to nieprawd?, gdy?, jak wiadomo, w?rod zamordowanych profesorow znalazł si? rownie? ksi?dz, dr teologii Władysław Komornicki. Weizsacker, jak wynika z dokumentu, dowiedział si? jednak od gestapo, jaki los spotkał profesorow, gdy? dopisał na nim własnor?cznie słowo ?liquidiert". Do tego miejsca informacje ?Die Welt" s? oparte na oryginalnym dokumencie. Nast?pna natomiast informacja jest raczej domysłem. Czytamy, ?e centrala gestapo w Berlinie poleciła swej filii we Lwowie wybada?, czy aresztowany były premier Kazimierz Bartel zgodziłby si? kolaborowa? z Niemcami za cen? uratowania swego ?ycia. Prof. Bartel bez chwili wahania odrzucił t? propozycj? i wowczas na osobisty rozkaz Hitlera został stracony.

Jan Weinstein 25 przytoczył w paryskich ?Zeszytach Historycznych" tre?? pospiesznego pisma (Schnellbrief), podpisanego przez Mullera, zast?pc? szefa Policji Bezpiecze?stwa i Słu?by Bezpiecze?stwa (Heydricha) wysłanego do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Oto? w pi?mie tym czytamy, ?e polski profesor Kazimierz Bartel Ju? na pocz?tku 1941 r. prowadził z rosyjskimi władzami pertraktacje, maj?ce na celu utworzenie pod jego przewodnictwem rz?du krajowego (Landesregierung), ktory by potem wespoł ze Zwi?zkiem Sowieckim miał wypowiedzie? wojn? Niemcom. W zwi?zku z powy?szym bawił on kilkakrotnie w Moskwie. Kontrofensywa niemiecka poło?yła kres tym machinacjom.

Bartel został 26 VII 1941 r. zas?dzony zgodnie z prawem. Nie posiadamy ?adnego potwierdzenia ?winy" Bartla, ale z cał? pewno?ci? został on zgładzony bez wyroku s?dowego, gdy? wiedziałby co? na ten temat Antoni Stefanowicz przebywaj?cy w wi?zieniu z profesorem.

O powierzeniu odpowiedzialnego politycznego stanowiska prof. Bartlowi my?lały nie tylko władze radzieckie i niemieckie. Generał Sikorski po zawarciu ugody ze Stalinem pragn?ł mianowa? Bartla ambasadorem polskim w ZSRR. Jak pisał prof. Kot 26 , Sikorski oceniał postaw? Bartla w latach 1939-1941 jako pełn? godno?ci, rozumu i odwagi i poszukiwał go w Zwi?zku Radzieckim. Nie znalazłszy go tam, desygnował na to stanowisko prof. Kota. Warto nadmieni?, ?e will? Bartlow przy ul. Herburtow 5 zaj?ł szef lwowskiego gestapo ? dr Eberhard Schoengarth, mieszkanie Ostrowskich wyrabował v. Menten, a mieszkanie prof. Dobrzanieckiego zaj?ł przyjaciel Mentena, Ukrainiec, dr med. Wreciono, brat komendanta ukrai?skiej policji we Lwowie.

Gdy zarysowała si? hitlerowska kl?ska wojenna, przyst?piło gestapo w 1943 r. do zacierania ?ladow swych zbrodni na Polakach, ?ydach, Ukrai?cach, Rosjanach i innych narodach. Utworzono z ?ydow-niewolnikow, tzw. Sonderkommando 1005 , ktore miało za zadanie odkopywanie grobow, wydobywanie trupow, przewo?enie ich do Lasu Krzywczyckiego i palenie. Masowe, 4-letnie mordowanie ludzi we Lwowie odbywało si? na tzw. Piaskach Janowskich i w Lesie Krzywczyckim , znajduj?cym si? za rogatk? łyczakowsk?. Prawdopodobnie prof. Bartel zgin?ł na Piaskach Janowskich i tam został pogrzebany. W Lesie Krzywczyckim mordowano pocz?tkowo je?cow radzieckich, a potem Polakow i przede wszystkim ?ydow. Opis tworzenia i działalno?ci oddziału 1005 podał Leon Weliczke r w swej interesuj?cej pracy pt. Brygada ?mierci ?Sonderkommando 1005" . Inny członek tej brygady, ?yd Edward Gleich, potwierdził słowa Weliczkera w obszernym zeznaniu przekazanym mi pisemnie. Odwiedziłem 3 IX 1944 r. wraz z Tomaszem Cieszy?skim i 3 ?ydami, członkami Sonderkommando 1005, zlikwidowany oboz w Lesie Krzywczyckim. ?lady kilkunastu masowych grobow (wielko?ci od 5 x5 do 7 x7 ? gł?boko?? ro?na) były wci?? jeszcze dobrze widoczne, cho? zwłoki zostały wykopane i spalone. Przy probnych kopaniach wida? było ziemi? g?sto przepojon? krwi?. Wsz?dzie czu? było gnij?ce zwłoki, cho? dawno ju? były spalone.

Jaka? organizacja była potrzebna, aby setki tysi?cy zdrowych osob, m??czyzn, kobiet i dzieci zabi?, pogrzeba?, a nast?pnie ekshumowa? i spali?. Ile? to dziesi?t-tysi?cy ?ywych ?ydow przywo?ono tu autami, kazano im si? rozebra?, po czym zabijano i od razu palono. Nast?pnie przesypywano na sitach popioły, wydobywaj?c z nich złote z?by i ukryte kosztowno?ci w przewodzie pokarmowym i narz?dzie rodnym kobiecym po czym nie spalone całkowicie ko?ci mielono w ?wirowym młynie i rozsiewano wraz z popiołami po lesie. Czasem w ci?gu 1 dnia zabijano 2400 ?ydow lub palono 3000 ekshumowanych.

Weliczker i Gleich podali, ?e w przeddzie? wielkiego ?wi?ta ?ydowskiego Jom-Kipur, tj. 8 X 1943 r. po?nym wieczorem wyruszyła z obozu w Lesie Krzywczyckim ekipa 20 ?ydow pod dowodztwem esesowcow na Wzgorze Wuleckie, by odkopa? zwłoki profesorow i ich towarzyszy. Gdy mimo kopania na gł?boko?? kilku metrow zwłok nie odnaleziono, udał si? jeden z oficerow do gestapo przy ul. Pełczy?skiej i stamt?d przyjechał wy?szy rang? oficer, Kurt Stawizki. Bez wahania wskazał na wła?ciwe miejsce, co mogło by? dowodem, ?e brał udział w rozstrzeliwaniu profesorow. Nale?y zreszt? pami?ta?, ?e ka?dy grob był w ?cisłej ewidencji gestapo i ?e w ka?dym grobie znana była dokładna liczba osob w nim le??cych.

?ydzi zwrocili uwag?, ?e tym razem byli to ?ludzie z wy?szej sfery", gdy? ubrania były porz?dne i wypadały z kieszeni złote zegarki i ła?cuszki, wieczne piora z nazwiskami Witold Nowicki, Tadeusz Ostrowski. ?ydzi domy?lali si?, ?e chodzi o grob profesorow, tak dobrze znanych we Lwowie. Wobec tego, ?e ł?czono z tymi profesorami te? prof. Bartla, ktory zgin?ł jednak 24 dni po?niej od nich, o czym wykopuj?cy zwłoki nie wiedzieli, wymieniano jednym tchem nazwisko Bartla z Ostrowskim, Nowickim, Sto?kiem i innymi. Byłem zapytywany przez niektorych zainteresowanych tym morderstwem, czy nie doł?czono trupa Bartla do grobu profesorow. Jaki? cel mieliby Niemcy w takim post?powaniu? Czy? mieliby rozkopywa? grob tylko dlatego, aby koniecznie wszyscy profesorowie byli w jednym grobie? Moim zdaniem Bartel, Ruziewicz, Korowicz i M?czewski zostali zastrzeleni i pogrzebani w innym miejscu, zapewne na Piaskach Janowskich, le??cych na przedmie?ciu Lwowa.

Ekshumowane zwłoki rozstrzelanych na Wzgorzach Wuleckich profesorow i ich wspołtowarzyszy przewieziono bezzwłocznie do Lasu Krzywczyckiego i nast?pnego dnia, tj. 9 pa?dziernika, dorzucono je do kilkuset innych trupow i spalono wspolnie na olbrzymim stosie. Zachowane resztki ko?ci zmielono w ?wirowym młynie i wraz z popiołami rozrzucono po okolicznym lesie.

Dnia 6 maja 1945 r. udałem si? z pisarzem radzieckim Władymirem Bielajewem nad opro?niony grob profesorow, le??cy na zboczu Wzgorz Wuleckich. Bielajew zajmował si? tragedi? profesorow i publikował dane o niej 27 . Znalazł on uprzednio w tym miejscu kilka łusek z pociskow karabinka, strz?p ubrania i ko?? skroniow?, rozpoznan? przez prof. anatomii Tadeusza Marciniaka jako ludzk?. Sam obecnie znalazłem jeszcze jedn? łusk?, strz?p innego ubrania i ko?? ?rodr?cza ludzkiego. Gdyby si? przekopało jeszcze raz zasypany grob, na pewno znalazłoby si? wi?cej rzeczy udowadniaj?cych zbrodni? hitlerowsk?.

Doc. Karolina Lanckoro?ska , uwi?ziona w 1943 r. przez Hansa Krugera 28 , komendanta gestapo w Stanisławowie, dowiedziała si? od niego, ?e nale?ał on do grupy aresztuj?cej profesorow tragicznej nocy z 3 na 4 lipca 1941 r. Kruger podchmielony alkoholem, b?d?c pewny, ?e podzieli ona los jego 250 ofiar, nauczycieli szkoł ?rednich i podstawowych, adwokatow, s?dziow, lekarzy oraz dziesi?tkow tysi?cy ?ydow przyznał si? do uczestnictwa w tej zbrodni. Lanckoro?ska dzi?ki interwencji włoskiego dworu krolewskiego została w ostatniej chwili zabrana ze szponow Krugera do lwowskiego gestapo. Tu spotkała Waltera Kutschmanna, wroga Krugera, ktoremu wyjawiła, ?e zna tajemnic? ?mierci lwowskich profesorow. Kutschmann spowodował w Berlinie proces przeciw Krugerowi, na ktorym Kruger został zas?dzony za zdrad? tajemnicy słu?bowej 29 . Lanckoro?sk? zesłano do obozu koncentracyjnego w Ravensbruck, sk?d została jednak zwolniona wskutek stara? jej przyjaciela, prof. C. Burckhardta, prezesa mi?dzynarodowego Czerwonego Krzy?a w Genewie. Bardzo interesuj?cy opis tych przej?? umie?ciła Lanckoro?ska w numerach 46-48 30 londy?skiego ?Orła Białego", a cz??ciowo powtorzony przeze mnie w 1964 r.

Wielu Polakow mylnie s?dzi do dzi?. ?e masakry profesorow dokonali Ukrai?cy. Gdyby tak było, prokurator hamburski nie przyznałby po wojnie, ?e było to dzieło jego rodakow ? Niemcow. Gdy docent Helena Krukowska wniosła do s?du w Ludwigsburgu skarg? o zamordowanie jej m??a, prof. Włodzimierza i pozostałych profesorow, prokurator Below napisał jej, ?e winnymi morderstwa s?: Himmler, Frank, Schongarth, SS-Standartenflihrer Heim i prawdopodobnie SS-Hauptscharfuhrer Horst Waldenburger, ale ci wszyscy ludzie nie ?yj?, a pozostałych winnych poszukuje si?. Prokurator ow przyznał, ?e tylko ekipa rozstrzeliwuj?ca składała si? z Ukrai?cow, tłumaczy, ubranych w mundury formacji SS. W 1976 r. zwrocił si? do mnie prokurator Nachtigall-Marten z Hamburga, by mu poda? nazwiska gestapowcow, ktorzy aresztowali lwowskich profesorow. Podałem nazwiska oficerow: Hansa Krugera, Waltera Kutschmanna, Kurta Stawizkiego i komisarza policji Kurta, podoficerow Hackego i Kohlera oraz Holendra Pietera Nikolaasa Mentena.

Po wojnie, przebywaj?c stale za granic?, wyczytała doc. Lanckoro?ska w gazecie, ?e w Munster toczy si? proces przeciw Krugerowi za wymordowanie tysi?cy ?ydow, ale nie Polakow, w Stanisławowie. Zgłosiła si? na rozpraw? jako ?wiadek i zeznawała przeciw Krugerowi obwiniaj?c go o zamordowanie profesorow.

S?d jednak przyj?ł, ?e brak jest dowodow, by Kruger mordował profesorow we Lwowie, uwa?aj?c, ?e mogły to by? tylko jego przechwałki i proby zastraszenia aresztowanej. Kruger za swe zbrodnie w Stanisławowie został jednak zas?dzony na do?ywocie. Według przepisow zachodnioniemieckich, ten, kto został skazany na najwy?szy wymiar kary (w Niemczech nie ma kary ?mierci), nie mo?e by? poci?gany do odpowiedzialno?ci za inne, cho?by najci??sze zbrodnie. To wła?nie uniemo?liwiło s?dzi? Krugera za morderstwo profesorow. Na ??danie Władysława ?ele?skiego prokurator przesłuchał Krugera, ale ten wyparł si? udziału w zbrodni lwowskiej. Prokurator zawiesił dochodzenie uwa?aj?c, ?e dalsze wyja?nienie nale?y ju? tylko do historykow. Wszelkie starania doc. Lanckoro?skiej, doc. Krukowskiej, Władysława ?ele?skiego ? bratanka Tadeusza Boya i innych nie posun?ły naprzod sprawy postawienia przed s?dem sprawcow krwawej nocy lipcowej. Władysław ?ele?ski ogłosił szereg artykułow w londy?skich ?Wiadomo?ciach" na temat zbrodni we Lwowie 31 . Sprostował on rownie? w czasopi?mie ?Die Welt" kłamliw? informacj?, ?e mord dokonany na profesorach był po prostu na tle rasowym, jako ?e zamordowani mieli by? ?ydami. ?ele?ski wykazał, ?e w?rod 22 profesorow rozstrzelanych 4 lipca nie było ani jednego ?yda 32
Wielu Polakow stawiało pytanie, sk?d Niemcy mieli list? zgładzonych profesorow. Nie jest to istotne dla całej sprawy, gdy? mo?na było nazwiska z adresem uzyska? cho?by z przedwojennej ksi??ki telefonicznej. Mo?na jednak wierzy? Walterowi Kutschmanowi, ktory o?wiadczył doc. Lanckoro?skiej, ?e list? dostarczyli gestapo Ukrai?cy. Całe szcz??cie, ?e na li?cie umieszczono tylko 25 profesorow. Przecie? sam Uniwersytet posiadał 158 docentow i profesorow, a dochodzi do tego olbrzymia Politechnika, Akademia Medycyny Weterynaryjnej i Akademia Handlu Zagranicznego.

S?dz?c z tego, ?e gestapo owej lipcowej nocy poszukiwało zmarłych w czasie wojny: okulist? prof. Adama Bednarskiego i dermatologa prof. Romana Leszczy?skiego 33 , nale?y przypuszcza?, ?e lista powstała jeszcze w Krakowie. Wskutek odci?cia granic? od Lwowa w Krakowie nie wiedziano, kto w tym czasie zmarł. Najbardziej prawdopodobne wydaje si?, ?e krakowskie gestapo przed wybuchem wojny niemiecko-radziecki ej za??dało od Ukrai?cow, studentow lub absolwentow wy?szych uczelni lwowskich, podania nazwisk i adresow znanych im profesorow. St?d taka wzgl?dnie krotka, na szcz??cie, lista.

W 1954 r. z inicjatywy prof. dermatologii Henryka Mierzeckiego powstał we Wrocławiu Mi?dzyuczelniany Komitet Uczczenia Pami?ci Lwowskich Pracownikow Nauki , ktorego celem było zebranie funduszow na budow? pomnika we Wrocławiu. Dzi?ki energii i staraniu członka tego Komitetu, prof. Wiktora Wi?niowskiego, 3 X 1964 r. przy placu Grunwaldzkim nast?piło uroczyste odsłoni?cie pomnika, dzieła artysty rze?biarza Borysa Michałowskiego, przez b. rektora Uniwersytetu Lwowskiego, prof. Stanisława Kulczy?skiego, wowczas zast?pc? przewodnicz?cego Rady Pa?stwa. Niestety, wskutek nakazu władz istnieje na pomniku napis, ?e został on wystawiony ku czci wszystkich polskich naukowcow zabitych i zmarłych w czasie okupacji hitlerowskiej, zamiast imiennie ku czci pomordowanych profesorow lwowskich. Prof. Kulczy?ski w swoim pi?knym przemowieniu w czasie odsłoni?cia pomnika mowił wył?cznie o rozstrzelanych profesorach lwowskich.

W 1966 r. w 25 rocznic? ?mierci profesorow odsłoni?to w ko?ciele o.o. Franciszkanow w Krakowie tablic? z nazwiskami ofiar hitleryzmu. Niestety, opuszczone zostało nazwisko prof. Stanisława Ruziewicza. Opodal tej tablicy istnieje osobno umieszczone epitafium ku czci prof. Kazimierza Bartla. Dnia 29 VI 1981 r. kilka dni przed 40 rocznic? zamordowania lwowskich profesorow odsłoni?to dwie tablice z nazwiskami ofiar hitleryzmu: jedn? z inicjatywy prof. Włodzimierza Trzebiatowskiego w holu Oddziału Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu przy ul. Podwale 75 i drug? z inicjatywy rektora Uniwersytetu prof. Kazimierza Urbanika w korytarzu głownego gmachu Uniwersytetu. Odsłoni?cie tej ostatniej było poł?czone z uroczyst? sesj? naukow? zorganizowan? przez Uniwersytet. W przeddzie? 36 rocznicy wygłoszenia pierwszego wykładu w j?zyku polskim na Uniwersytecie i Politechnice 34 we Wrocławiu, tj. 14 XI 1981 r., nast?piło odsłoni?cie kolejnej tablicy z nazwiskami pomordowanych profesorow, tym razem przed pomnikiem przy placu Grunwaldzkim, wzniesionym w 1964 r . Tablic? ufundowały senaty szkoł akademickich miasta Wrocławia. W ten sposob pomnik przestał by? anonimowy; ludzie, ktorzy nie szcz?dzili na? pieni?dzy, wreszcie doczekali si?, ?e ich szlachetne intencje spełniły si?. Uroczysto?? odbyła si? w wysoce wzniosłym nastroju. Wokoł pomnika przy d?wi?kach marsza ?ałobnego Chopina zgromadziły si? poczty sztandarowe młodzie?y wszystkich uczelni akademickich, delegacja Armii Krajowej ziemi lwowskiej ze sztandarem, wszyscy rektorzy i prorektorzy w togach, z insygniami, rodziny pomordowanych profesorow, ich uczniowie, przyjaciele oraz tłumy mieszka?cow Wrocławia.

Pierwszy przemowił przewodnicz?cy Kolegium Rektorow, rektor Akademii Medycznej, prof. Marian Wilimowski, po czym w imieniu uczniow pomordowanych profesorow prof. Wiktor Wi?niowski, a w imieniu Polskiej Akademii Nauk prof. Bogusław Bobra?ski. Odsłoni?cia tablicy dokonała wdowa po profesorze Witkiewiczu, dr Maria Witkiewiczowa. Biskup Urban po?wi?cił tablic?, pomnik i urn? z ziemi? przywiezion? z miejsca ka?ni we Lwowie, a nast?pnie odprawił egzekwie ?ałobne, jako ?e zabici nie mieli pogrzebu. Urn? wmurował doc. Tomasz Cieszy?ski, syn zamordowanego prof. Antoniego Cieszy?skiego. Po zło?eniu wie?cow i kwiatow, zebrani od?piewali Rot? Konopnickiej i po odegraniu marsza ?ałobnego Chopina nast?piło zako?czenie uroczysto?ci.

Rownie? we Lwowie zamierzano uczci? pami?? profesorow pomordowanych przez hitlerowcow. W miejscu ka?ni na stoku Wzgorz Wuleckich zacz?to w 1956 r. budowa? pomnik. Stan?ły rusztowania, powstały kontury pomnika, wkrotce jednak zaprzestano dalszej budowy i po latach rozebrano rusztowanie, wyrownuj?c teren po usuni?ciu zacz?tkow budowy.

Rozstrzelanie lwowskich profesorow było tematem szczegołowego opracowania ju? w 1964 r. Dzi?ki staraniom prof. Jozefa Bogusza ukazała si? w pierwszym o?wi?cimskim zeszycie ?Przegl?du Lekarskiego" praca Zygmunta Alberta pt. Zamordowanie 25 profesorow wy?szych uczelni we Lwowie przez hitlerowcow w lipcu 1941 r. 35 Nieznacznie zmieniona i skrocona ta sama praca została opublikowana w II tomie ksi??ki Okupacja i medycyna 36 .
W obu tych pracach zamieszczone zostały krotkie rysy biograficzne wszystkich pomordowanych docentow i profesorow oraz zdj?cia profesorow Wydziału Lekarskiego. W obecnej publikacji znalazły si? zdj?cia wszystkich (z wyj?tkiem prof. Korowicza, ktorego zdj?cia mimo poszukiwa? nie udało si? odnale?? nawet u rodziny) pomordowanych profesorow i ich rodzin, tym razem z wszystkich wy?szych uczelni. Tu te? znalazły si? nowe szczegoły rozstrzelania, ?ledztwa, ?cigania i wykrycia sprawcow tej zbrodni, podj?te przez Polakow na emigracji i w kraju. Tygodnik ?Gwiazda Polarna", ukazuj?cy si? w Stanach Zjednoczonych, przedrukował w czerwcu 1975 r. pierwsz? wersj? wspomnianej pracy, ale bez zdj??. W ten sposob ?wiat poznał jeszcze jedn? okrutn? zbrodni? dokonan? przez hitlerowcow, tym razem na uczonych tego narodu, ktorego zagład? od wielu lat starannie planowali. Zamieszczona w obecnej pracy dokumentacja, zbierana w trudnych warunkach w sposob nieprzerwany od lipca 1942 roku, stara si? wyja?ni? tajemnic? mordu lwowskiego i utrwali? w pami?ci tamte wydarzenia.

Niech ta ksi?ga, podobnie jak wmurowane tablice i pomnik, b?d? naszym hołdem zło?onym pomordowanym profesorom i niech trwale przypominaj? o nich nast?pnym pokoleniom. Oby taka zbrodnia nigdy wi?cej si? nie powtorzyła.


Przypisy

1 Okupacja i ruch oporu w Dzienniku Hansa Franka, t. I: 1939-1942, Warszawa 3970, s. 217-2)8.
2 O jednego mniej.
3
W istocie mieli 82 i 74 lat.
4
Gospodyni prof. Dobrzanieckiego nie była aresztowana, lecz jej m??, ktory do słu?by nie nale?ał. 
5
Był to wo?ny Wojtyna, aresztowany wraz z prof. Witkiewiczem i nast?pnie zwolniony.
6 Mimo to 11 XI 1942 r. prof. Groer został z 15 innymi lekarzami aresztowany.
7 Wła?ciwa nazwa: Zakład Wychowawczy im. Abrahamowiczow. 
8 Omyłka, gdy? wowczas strzelaliby nie w stok, lecz w kierunku budynkow mieszkalnych przy ul. Nabielaka.
9 ?ony prof. Longchamps nie aresztowano. 
10 Ekshumacja nast?piła dopiero w 1943 r.
11 Był to prof. Roman Witkiewicz.
12 Chodzi o Jozefa Wojtyn?, aresztowanego wraz z prof. Witkiewiczem i nast?pnie zwolnionego. Był on sublokatorem prof. Witkiewicza i wo?nym na Politechnice.
13 Niesiono in?. Adama Ruffa, ktory w czasie identyfikacji w Zakładzie im. Abrahamowiczow dostał ataku epileptycznego. Oficer gestapo wyci?gn?ł pistolet i bez wahania zabił go na miejscu. 
14
Nie był to prof. Bartel, lecz okulista doc. Jerzy Grz?dzielski, ktory rownie? mocno utykał.
15 A. Dro?d?y?ski i J. Zaborowski, Oberldnder. Przez ?Ostforschung" wywiad i NSDAP do rz?du NRF, Warszawa 1960, s. 77-85. 
16
S. Sterkowicz, Tadeusz Boy-?ele?ski, lekarz ? pisarz ? społecznik. Warszawa 1974.
17 Dr in?. Zbigniew Schneigert, wychowanek lwowskiej Politechniki, mieszka obecnie w Zakopanem. 
18 Chodzi o Kazimierza Wojtasa, urodzonego w 1906 r. i zmarłego w 1975 r. w Opolu. 
19 II Dom Technikow przy ul. Abrahamowiczow był domem studentow Politechniki. 
20 Rysunek dr Schneigerta znajduje si? w dokumentacji.
21 Dr Schneigert dodatkowo wyja?nił mi, ?e do miejsca wyładowania ofiar prowadziła ulica brukowana, natomiast dalej istniał tylko wykop przyszłej ulicy. To tłumaczy, dlaczego auto dalej nie pojechało.
22
Albert, Lwowski Wydział Lekarski w czasie okupacji hitlerowskiej, 1941-, Prace Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego, Wrocław 1975, s. 31. 
23 Ibidem, s. 25.
24
M. Kamie?ski, W sprawie wyjazdu profesorow lwowskich w r. 1940 do Moskwy, ?ycie Literackie, 1972, XXII, nr 17 (1056), s. 7; W. ?ele?ski, Podro?e profesorow lwowskich w r. 1940 do Moskwy, Wiadomo?ci (Londyn), nr 1523 z dnia 8 VI 1975.
25. J. Weinstein, Dokumenty w sprawie zamordowania przez gestapo b. premiera Prof. Kazimierza Bartla, Zeszyty Historyczne, 1967, s. 93.
26. S. Kot, Listy z Rosji do Gen. Sikorskiego, Londyn 1956, s. 16.
27 W. Bielajew i M. Rudnycki, Pod czu?ymi znamienami, Wyd. Mołodaja Gwardia, 1954, s. 84-107; W. Bielajew, Granica w ogniu, Moskwa 1967; ten?e, Tajnia Wulki , Lwowskaja Prawda, 4 VII (1956: ten?e, Uczeni płon? na stosach , Czerwony Sztandar, 2 XII 1944; ten?e, Wiszniewyje Alleji ? Zagadka Wuleckich Chołmow , Moskwa 1981, s. 292-326. 
28
Hans Kruger pochodził z pozna?skiego i miał dobrze mowi? po polsku, tak ?e mieszka?cy Stanisławowa uwa?ali go za volksdeutscha. 
28 Po zako?czeniu II wojny ?wiatowej Kruger podawał, ?e był karany za sw? wrogo?? wobec re?imu hitlerowskiego, a nie za zdrad? tajemnicy słu?bowej. 
30
Patrz dok. nr 16.
31 W. ?ele?ski Odpowiedzialno?? za mord profesorow lwowskich , Wiadomo?ci, rok XXIX, nr 17, 5 V 1974; ten?e, By sko?czy? ze zmow? milczenia , ibidem, nr 18, 12 V 1974; ten?e, Podro?e profesorow lwowskich do Moskwy w r. 1940 , ibidem, nr 1523, 8 VI 1975. 32 W. ?ele?ski, Ungeklaerter Mord in Lemberg , Die Welt, 5/6 VII 1974. Odpowied? na artykuł W. Kahla i W. Pfuhla, Krach zwischen ?DDR" und Polen wegen Rehabilitation Oberlaenders , umieszczony w Die Welt z dnia 4 VII 1975,
32 Zamordowany 11 lipca Henryk Korowicz był wprawdzie pochodzenia ?ydowskiego, ale nazwisko jego było polskie i z cał? pewno?ci? hitlerowcy nie aresztowali go jako ?yda, lecz jako polskiego uczonego, podobnie jak tamtych 22 oraz Ruziewicza i Bartla.
33 Pogłosce o probie aresztowania tej nocy prof. Napoleona G?siorowskiego zaprzeczyła w li?cie do mnie wdowa. 
34
Od 1945 do 31 XII 1949 r. Uniwersytet i Politechnika we Wrocławiu były pod berłem jednego rektora, prof. Stanisława Kulczy?skiego. 
35 Przegl?d Lekarski, 1964, R. XX, s. 58-77. 
36 Okupacja i medycyna, Warszawa 1975, t. II, s. 168-188.


Copyright 2004 Instytut Lwowski
Warszawa
Wszystkie prawa zastrze?one.

Materiały opublikowano za zgod? Redakcji.


Powrót

  Licznik